To właśnie z Andrzejem Wasilewskim, szefem grupy KnockOut Promotions, wkrótce ma rozstać się Artur Szpilka. Jednak obie strony nie wykluczają dalszej współpracy, już na innych zasadach, przy okazji ewentualnych kolejnych walk pięściarza z Wieliczki. Artur Gac, Interia: Nadchodzące rozstanie z Arturem Szpilką jest decyzją samego pięściarza? Andrzej Wasilewski, promotor boksu zawodowego: - Przede wszystkim część internautów i kibiców może mieć mylne pojęcie o naszych relacjach przez różne twitterowe akcje. Ja w żaden sposób nie bronię Artura, jak zarzuca mi część osób, tylko w odróżnieniu od nich ja Artura po prostu znam. Dlatego wiem, że niektóre jego nieeleganckie odzywki niewiele znaczyły i znaczą. I tak naprawdę, prawie zawsze, byliśmy ze sobą w bardzo dobrej relacji. Dlatego cieszę się, że w tych relacjach dochodzimy do momentu, w którym stwierdzamy, że widzimy koniec wyłącznej współpracy ze sobą. Rozstanie będzie tylko aktem formalnym? - Po pierwsze nie mówimy, że się rozstajemy, bo nikt z nas nie twierdzi, że nie będziemy ze sobą współpracować. Po prostu w określonym terminie czasowym, po spełnieniu określonych zdarzeń, zdejmujemy z Artura wyłączność. To jest cała historia. Dlatego powiem szczerze, że jest to dla mnie o tyle kuriozalne, bo z jednej strony widzę jak Artur się z tej sytuacji cieszy, a z drugiej strony ja nie bardzo rozumiem, z czego on się cieszy. Autentycznie pan też się uśmiecha. - Po prostu są zawodnicy, i Artur nie jest tu pierwszy, którzy mają gdzieś w głowie zakodowany mechanizm, który im ciąży, że mają podpisany kontrakt, więc są związani. A przecież ja nigdy nie odmówiłem Arturowi żadnej walki, co zresztą było moim błędem, dlatego nie ukrywam, że uśmiecham się, obserwując teraz ten entuzjazm Artura, bo uwalnia się z umowy. A pan pewnie się śmieje pod nosem, bo widzi perspektywę, że Artur może mieć teraz różne wizje i pomysły, a być może skończyć tak, że i tak będziecie współpracować przy jego następnych walkach. - Jeśli chodzi o boksowanie, to mamy umowę, co zostanie spisane, że w pierwszej kolejności stoczy walkę rewanżową z Radczenką lub jakąś inną, gdyby Ukrainiec nie mógł. I do tej walki tylko my będziemy mieli prawa, absolutnie wyłączne. Niewiadomą jest, kiedy ta walka dojdzie do skutku, bo Artur najpierw musi dojść do formy po operacji. Na pewno chcielibyśmy zorganizować tę walkę do końca roku, ale głowy nie dam, że Artur zdąży się przygotować, bo poddał się operacji. Dla mnie to kuriozalne, że tak otwarcie mówi się o rewanżu z Radczenką, a Artur od początku powtarza, że za wszelką cenę chce stoczyć drugą walkę z Ukraińcem. W negocjacjach to ustawianie się od razu na fatalnej pozycji. - Panie redaktorze, to pytanie do Artura, ponieważ jest to kolejny przypadek, gdy mówi o czymś głośno, zamiast po cichu, a skuteczniej. To jest, że tak powiem, jego sprawa. Oczywiście, że biznes lubi ciszę i takie rzeczy powinno się załatwiać inaczej, ale Artur jest tak w gorącej wodzie kąpany że musi pokrzyczeć. Wrócę do pierwszego pytania. Cieszy się tylko Artur Szpilka, że w formalny sposób wasze drogi się rozchodzą, czy pan, w gruncie rzeczy, również odetchnie? - Nie... Ja myślę, że dla nas to bez znaczenia. Dla mnie najważniejsze jest to, że robimy to w dobrych nastrojach, z szacunkiem i sympatią, nie dając się podpuszczać komuś z boku, bo jednak boks ma to do siebie, że często pojawiają się przeróżni doradcy. Ja znam bardzo dobrze Artura i wiem, że on najpierw sobie pokrzyczy, a dopiero później pomyśli. Dlatego, na chłodno patrząc na to wszystko, co było, myśmy przeżyli wiele super rzeczy. Ja na razie jestem trochę niespełniony jego karierą sportową. Powiedzmy szczerze, że ta kariera zapewne już nigdy nie będzie w pełni spełniona. - No niestety... Miałem większe plany sportowe. Może nie myślałem o wielkiej Ameryce czy Wilderach, ale marzyłem o wygranych większych walkach, z tym że w kategorii cruiser. Jednak czasu nie cofniemy, prawda? Absolutnie, choć temat powraca jak bumerang. Jednak to już nie wróci. - W pełni się z panem zgadzam.