Wygrał niejednogłośnie Gromadzki i zdobył tytuł mistrza Polski w wadze półciężkiej. Obaj dali z siebie wszystko, przez 10 rund trwały niesamowite wymiany ciosów. Już na początku walki Wóz doznał kontuzji lewego łuku brwiowego, potem prawego, pojawiły się także rozcięcia na twarzy Gromadzkiego. Po jednej z akcji Wóz padł na deski po przypadkowym ciosie głową i był liczony. Krew w tej walce lała się gęsto. We krwi byli bokserzy, sędziowie i komentujący ze mną w Polsacie Sport tę walkę brązowy medalista olimpijski Krzysztof Kosedowski. Jego nienagannie uprasowana przez żonę błękitna koszula była w czerwonych plamach, krople krwi były także na jego twarzy. Ja miałem trochę więcej szczęścia, bo zaplamiona była tylko moja ręka i notatki. Kosedowski skomentował to widowisko tak: "Rzeźnia, jakiej jeszcze nie widziałem". Ja widziałem na żywo jedną podobną rzeźnię, nawet jeszcze większą. W lipcu 1998 roku w Atlantic City, gdy Andrzej Gołota walczył z Coreyem Sandersem. Tamten pojedynek nie był tak wyrównany jak starcie Gromadzkiego z Wozem. Gołota wygrał zdecydowanie (jeden z arbitrów dał mu wszystkie rundy). Kilka miesięcy po tamtej walce Corey Sanders zapłacił wysoką cenę za udział w krwawej rzeźni w Atlantic City, zaczął tracić wzrok na lewe oko. Dopiero dwie skomplikowane operacje przywróciły mu widzenie i potem mógł wrócić do pracy. Po gali w Rudzie Śląskiej do pracy wrócą także nowy mistrz Polski Tomasz Gromadzki, który ma zakład pogrzebowy i Remigiusz Wóz, który pracuje na targowisku (ma złotą rączkę do napraw) i dodatkowo wykorzystuje swój talent malując duże obrazy w halach, samochody i kaski. Mam nadzieje, że Gromadzki i Wóz, którzy dali nam wspaniałe widowisko, nie poniosą takiego uszczerbku na zdrowiu jak Corey Sanders. Ale dłuższa przerwa na zregenerowanie organizmu po tej ringowej "Zadymie" (przydomek bokserski Gromadzkiego) na pewno by się im przydała. Andrzej Kostyra, Polsat Sport