Wychowanek klubu Champion Włocławek w fantastycznym stylu awansował do najważniejszej rozgrywki podczas młodzieżowego czempionatu globu. W półfinale Straszewski imponująco, demonstrując wysoki poziom techniczny i realizując zadania taktyczne, pokonał Hindusa Vishala Guptę. Choć samo powiedzenie, że "wygrał", nie oddaje stylu, w jakim 17-latek pokazał wyższość nad rywalem. Nasz pięściarz, po trzech rundach, zwyciężył na kartach wszystkich sędziów, którzy punktowali walkę następująco: 30-27, 30-27, 29-28, 29-28, 29-28. Dla polskiego boksu to wielki sukces, bo ostatnimi Polakami w wadze ciężkiej, którzy na imprezie tej rangi awansowali do rozgrywki o złoto, byli Paweł Wierzbicki (srebro w 2012 roku) i właśnie Andrzej Gołota. "Andrew" uczynił to w 1985 roku, a więc przed 36 laty, gdy ów czempionat był jeszcze nazywany MŚ juniorów. Przyszła gwiazda boksu zawodowego dokonała tego na ringu w stolicy Rumunii, w Bukareszcie. Rozmowa z Gołotą była dwuetapowa, bo w międzyczasie podesłaliśmy 53-latkowi link do nagrania z półfinałowej batalii Straszewskiego z Guptą. - Nasz chłopak technicznie lepiej boksował, od tej strony był lepiej przygotowany, ale popatrz. Hindus był od niego lepiej zbudowany, miał już bardziej męską posturę. I widzisz, na przykład kilka razy trafił Hindusa prosto w twarz, a on nic sobie z tego nie robił. Czyli Polak jeszcze nie ma tego waloru fizycznego - mówił nam "na gorąco" Gołota. Andrzej Gołota: Nie mogę sobie darować tych mistrzostw świata Były czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata dostrzega jednak duży atut w boksie młodszego kolegi po fachu. - Patrząc na technikę, baza u Polaka jest. To na pewno. Teraz trzeba z głową budować tężyznę fizyczną. Należy pamiętać, że to młody chłopak, więc ciężarów jeszcze nie może podnosić. Ale na przykład podciąganie się, robienie pompek, skłony na brzuch i inne ćwiczenia - to wszystko spokojnie może robić. Na razie oczywiście powinien bardziej budować siłę wykorzystując własną masą ciała, bo jest w procesie rozwijania się - analizuje "Andrew". Gdy przywołaliśmy mu scenkę z wywiadu Straszewskiego dla TVP Sport, po zwycięstwie w ćwierćfinale, gdy nastolatek w emocjonalny sposób dziękował swojej mamie, nie wstydząc się słów "kocham cię", a łzy aż cisnęły mu się do oczu, Gołota odparł tak. - Naprawdę? To znaczy, że ciekawy chłopak - ocenił krótko. Podczas rozmowy nasz legendarny pięściarz żywo zainteresował się przeciwnikiem, z którym Straszewski zmierzy się w finale. Będzie nim Kubańczyk Jorge Luis Felimon Lobaina. Interesowała go zwłaszcza metryka, żeby porównać wiek zawodników. Gdy okazało się, że przeciwnik jest starszy od Polaka aż o 16 miesięcy, od razu odparł: - To powiem szczerze, że nasz chłopak będzie miał ciężko. W tym wieku, tyle miesięcy różnicy, to spora przewaga. Przy tym wątku Gołota sam wrócił pamięcią do swojego pojedynku sprzed 36 lat, gdy w finale zmierzył się z późniejszym gigantem ringów, uznawanym za najlepszego amatora w dziejach, Kubańczykiem Feliksem Savonem. - Ja nie mogę sobie tego darować, tych mistrzostw świata. Byłem od niego młodszy, a gdyby nie to, może miałbym większe szanse - uważa Gołota. I wyraźnie zwraca uwagę, że nie ma na myśli doświadczenia, tylko właśnie fizyczność, jako że w tym wieku różnica kilku miesięcy czyni sporą przewagę. - Wydawało mi się, że techniką można nadrobić wszystko, ale ten Savon był dwa razy większy ode mnie. Ja musiałem robić wagę, żeby wejść w limit, a on zbijał do 91. Więc miał nade mną minimum 6-7 kg, co było straszną przewagą. Zrobiłem w życiu pewien błąd, bo do tej pory byłem przekonany, że technika czyni cuda. I faktycznie, technika potrafi być sporą przewagą, ale siła jednak jest siłą. Na pewnym poziomie technika już musi być poparta siłą. Inaczej możesz robić walkę z cieniem - argumentuje "Andrew". Gołotę "złapaliśmy" w górach w Kolorado, gdzie oddaje się jednej ze swoich głównych przyjemności, czyli szusowaniu na nartach. - Człowieku, jest piękny śnieg. Aż się w głowie nie mieści. Fakt, że jest trochę ciepło, ale w wyższych partiach już trochę chłodniej i śnieg się utrzymuje. Mówią, że podobnież śnieg ma się utrzymać do końca maja. Tak że coś wspaniałego - zaciera ręce były sportowiec, ciągle cieszący się ogromną popularnością. Gołota jasno dał do zrozumienia, że będzie interesował się piątkowym występem Straszewskiego w finale. Ośmiogodzinna różnica czasu sprawia, że w porze pojedynku zapewne będzie oddawał się swojej pasji na stoku, ale już ma na uwadze, żeby nasłuchiwać wiadomości z Polski. A póki co, na godziny przed batalią o złoto, skierował specjalne, motywacyjne przesłanie do młodszego rodaka przed finałem i jego przyszłą karierą: Walcz, tak naprawdę całe życie jest walką. To jest bajer, co? I nie wolno się poddawać! - zaakcentował Gołota. Artur Gac Oglądaj transmisję gali KSW 60 z walką rewanżową Narkuna z Friesem! Nie możesz tego przegapić. Kliknij TUTAJ i zagwarantuj sobie dostęp już teraz!