"Wróciłem. Adonis wrócił!" - ogłosił triumfalnie były znakomity pięściarz przed kamerą TVA Sports, gdy razem z życiową partnerką Simone "Sisi" God kroczył dziarsko, o własnych siłach, do gmachu sądu w Saint-Jerome. W elegancko skrojonym garniturze, białej koszuli i modnych, ciemnych okularach wyglądał tak, jakby pozostawał w cyklu przygotowań do kolejnego, 33 zawodowego pojedynku (29-2-1, 24 KO). Ale nie, to już nie powróci. Piękna kariera, okraszona długim panowaniem na tronie dywizji półciężkiej i mianem jednego z najgroźniejszych pięściarzy w tej kategorii wagowej, definitywnie dobiegła końca. Tyle tylko, że w kontekście tego, co stało się nieco ponad pół roku temu, to zwykła błahostka. - Bóg was wysłuchał - z emocjami w głosie powiedział "Superman", dziękując szczególnie wszystkim Quebekczykom, którzy modlili się na niego, gdy był na granicy życia i śmierci. Życie Stevensona zawisło na włosku w następstwie pojedynku w obronie mistrzowskiego pasa WBC na ojczystej ziemi. 1 grudnia 2018 roku w Centre Videotron w Quebeku Kanadyjczyk został ciężko znokautowany w 11. rundzie przez niepokonanego Ołeksandra Gwozdyka. W decydującej akcji Ukrainiec najpierw trafił go lewym sierpowym, a potem dołożył prawy prosty celnie w szczękę, po którym były dwukrotny pogromca Andrzeja Fonfary bezwładnie osunął się na linach. Zdetronizowany mistrz opuścił ring na noszach, a chwilę później w szatni zaczął rozgrywać się dramat. "Superman" został przetransportowany do miejscowego szpitala w stolicy Kanady. Pięściarz jeszcze tej samej nocy przeszedł operację, po czym został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej i przeniesiony na oddział intensywnej terapii. Stało się jasne, że lekarze toczą walkę o jego życie. Kilkanaście godzin później zaczęły docierać pierwsze doniesienia, że stan pięściarza się ustabilizował, a także optymistyczne komunikaty o "kontrolowanej śpiączce". Po kilku dobach lekarze mocno ostudzili optymizm, oficjalnie informując, że stan zdrowia pacjenta wciąż jest poważny. - Pan Stevenson cierpi na urazowe uszkodzenie mózgu, jego stan jest stabilny, ale nadal krytyczny - powiedział Alexis Turgeon, lekarz ze szpitala w Quebec City. - Jego stan wymaga mechanicznej pomocy w oddychaniu, głębokiej sedacji i specjalistycznego monitoringu neurologicznego. Na razie za wcześnie jest, aby mówić o długoterminowej prognozie dla Pana Stevensona. Uczulam media, aby nie powielać informacji na temat stanu zdrowia pochodzących z nieoficjalnych źródeł - dodał specjalista. Kilkanaście dni później rosyjskie media nieco przedwcześnie odtrąbiły duży przełom, co zostało zdementowane przez promotora Stevensona, Yvona Michela, ale po słowach partnerki pięściarza już nie było wątpliwości. - Adonis został wybudzony ze śpiączki - ogłosiła "Sisi" God, lecz sama pozostawała jeszcze bardzo powściągliwa. Dopowiedziała, że jej ukochany pozostaje nieświadomy oraz oddycha przy pomocy specjalistycznej aparatury. Wtedy jeszcze nawet lekarze nie kładli na szali swojego autorytetu, by prognozować, jak rozwinie się sytuacja ze stanem zdrowia chorego. Tymczasem nieprzyzwyczajony do porażek Stevenson (do czasu walki z Gwozdykiem był niepokonany od 2010 roku, dzierżąc pas mistrza WBC od czerwca 2013 roku), również w najważniejszym pojedynku w życiu był nie do zatrzymania. Dobra nowina goniła dobrą nowinę. "Adonis zaczął poruszać rękami i nogami", "Adonis już nie potrzebuje maski do oddychania", "brat potrafi samodzielnie usiąść", "wydaje się, że Adonis już nas rozpoznaje" - takie wieści docierały do kibiców Stevensona na całym świecie jeszcze przed końcem 2018 roku. Początek tego roku też był imponujący. Pięściarz zaczął reagować na bodźce i był w stanie wypowiedzieć pierwsze słowa, aż w końcu zaczął rozmawiać i stawiać pierwsze kroki. Kolejnym, ale już milowym krokiem, było opuszczenie w połowie lutego szpitala, po raz pierwszy od czasu feralnej walki. Wtedy tak naprawdę życie "Supermana" zaczęło się od nowa, o czym we wzruszający sposób opowiedział teraz, w pierwszym wywiadzie. - Kiedy wróciłem do domu, wypowiedziałem imiona moich dzieci, na co one powiedziały: "Tato, pamiętasz!" - wyznał eks-pięściarz, ojciec pięciorga pociech. Dziś najbardziej rzucającym się w oczy fizycznym śladem po batalii o życie są wielkie blizny, wyraźnie widoczne na jego głowie. Podczas żmudnej rehabilitacji pięściarz miał wrażenie, że urodził się po raz drugi. - Uczyłem się chodzić, uczyłem się jeść oraz wszystkiego innego - mówi Stevenson. Choć boks zabrał mu trochę zdrowia, a o mało brutalnie nie rozprawił się z jego życie, były czempion nie ma zamiaru zrywać z "miłością swojego życia" i planuje zostać trenerem. - Młodzi ludzie, którzy chcecie rozpocząć naukę boksowania, jestem tutaj! Jestem na to gotowy - ogłosił przed kamerą wdzięczny dyscyplinie, która dała mu sławę i pieniądze. Niestety to właśnie majątek, szacowany na kilka milionów dolarów, stał się kością niezgody i zaprowadził Stevensona do sądu. Przed wymiarem sprawiedliwości żona Simone God i rodzina, na czele z jego mamą Claudette Adonis, walczą o kontrolę nad fortuną. Pojedynku z Gwizdykiem Stevenson nie pamięta, choć wracają wspomnienia, gdy ogląda go z odtworzenia. Teraz "Superman" musi cały czas stymulować pamięć, czyli pozostawać w permanentnym treningu, który zaprowadził go na bokserski szczyt i dał mu pięściarską nieśmiertelność. Artur Gac