Kownacki, notowany na 10. miejscu w ranking branżowego portalu Boxrec wśród najlepszych "ciężkich" na świecie, jest po rozmowie ze swoim menedżerem Keithem Connollym. W tej chwili stanęło na tym, że mieszkający od siódmego roku życia na Brooklynie Polak najbliższy pojedynek stoczy pod koniec stycznia. Jak to w boksie, do tego czasu jeszcze wiele może się zmienić, ale jedno jest pewne: "Babyface" nie wskoczy, jako rezerwowy, do boju z mistrzem Deontayem Wilderem, gdyby z jakichś powodów nie doszedł do skutku pojedynek Amerykanina z Luisem Ortizem, anonsowany na 9 listopada. Nasz zawodnik, razem ze swoimi doradcami, w tej chwili myśli tymi kategoriami, że jest już za blisko mistrzowskiej szansy, aby pochopnym ruchem, biorąc ofertę last minute, znacząco oddalić się od swojego marzenia. - Moim celem jest zostanie pierwszym polskim mistrzem świata w wadze ciężkiej, a nie skok na kasę i zarobienie trochę grosza - argumentuje w rozmowie z Interią Kownacki. - Mam już swoje nazwisko, które trochę "waży" i tanio go nie sprzedam. Nie chodzi tu nawet o pieniądze, tylko o szansę. Chodzi o nazwisko i historię, którą mogę stworzyć, a nie tylko zarobić parę śmiesznych groszy - dodaje.Te wypowiedzi dobitnie pokazują, jakimi priorytetami kieruje się "Babyface", który w ostatniej walce musiał namęczyć się z Chrisem Arreolą. Nasz rodak nastawiał się na efektowny nokaut, a zamiast tego stoczył 12-rundowy bój z "Koszmarem", w którym obaj pięściarze pobili rekord wyprowadzonych i trafionych ciosów w wadze ciężkiej.Więcej informacji ukaże się wkrótce, gdy opublikujemy całą rozmowę z 30-letnim, niepokonanym Kownackim. Artur Gac