Było już tak blisko... Nasz pięściarz był już na ostatniej prostej w oczekiwaniu na pojedynek o tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej. Wierzył, że jako pierwszy Polak wdrapie się na tron czempiona wszechwag.Tymczasem pojedynek z Heleniusem, który miał być walką tylko na podtrzymanie aktywności, okazał się koszmarem. I właśnie "Koszmar" - bo takim pseudonimem ringowym posługuje się olbrzym z Finlandii, wykończył "Babyface'a" już w czwartej rundzie.Z takim zwrotem akcji trudno było się pogodzić, tym bardziej, że Kownacki po trzech rundach prowadził na kartach punktowych u trójki sędziów. Niestety w czwartej odsłonie nadział się na cios z prawej ręki, który trafił go w punkt, na brodę, i już nie był w stanie dojść do siebie. Helenius to zauważył i nie wypuścił szansy z rąk, a naszego pięściarza przed ciężkim nokautem musiał ratować sędzia.Pierwsza porażka w karierze okropnie boli Polaka, czemu dał wyraz wpisem, opublikowanym w mediach społecznościowych.- Obejrzałem tę walkę pewnie z tysiąc razy, a myślałem o niej z milion razy. Popełniłem błędy. Dostałem lekcję. Jesteśmy panami własnego losu i sami piszemy własną historię. Dziękuję wszystkim za wsparcie. W optymistycznym wariancie dostanę rewanż i w nim naprawię swoje błędy - pisze Kownacki. Art