7 marca fiński olbrzym brutalnie zatrzymał marsz Polaka po walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Nasz "Babyface" wygrywał na kartach sędziów po trzech rundach 30:27 i dwukrotnie 29:28. W czwartej odsłonie Helenius zaskoczył jednak Adama i wygrał przed czasem. - Za szybko chciałem to skończyć. Wszedłem na ring jak rakieta. Chciałem prędko zrobić swoje zamiast skoncentrować się na zadaniu. To dla mnie ważna lekcja. Lepiej byłoby wciągnąć Heleniusa na głęboką wodę i znokautować go w późniejszych rundach. Był już naprawdę zmęczony. Ciężko oddychał i wydawało się, że już go mam. Ale trochę się przeliczyłem. Za bardzo się na niego rzuciłem - mówi Kownacki w rozmowie z Przemysławem Osiakiem z "Przeglądu Sportowego". - Jestem gościem, który pod wpływem adrenaliny lubi iść do przodu i się bić. Tego nie zmienię, taki mam charakter. Oczywiście chcę też robić to, nad czym pracuję podczas treningów. Myślę jednak, że ostatecznie obudzi się we mnie stare "ja". Pójdę na wymianę ciosów, by stworzyć widowiskowy pojedynek i skończyć go przed czasem. Kosztuje to trochę zdrowia, ale lubię tak walczyć - dodał najlepszy polski "ciężki".