Polak był już praktycznie pewny walki o mistrzostwo świata. Przez specyficzną sytuację jaka zapanowała musiał po prostu trochę dłużej poczekać, zachować czyste konto, nawet w potyczkach z teoretycznie słabszymi rywalami, a w końcu taki pojedynek by dostał. Ale nieoczekiwanie na początku marca powinęła mu się noga w starciu z niedocenianym Robertem Heleniusem (30-3, 19 KO). Nasz polonijny wojownik przekonuje, że to był jedynie wypadek przy pracy i nadal należy zaliczać go do tych najlepszych w krainie olbrzymów. - To były trudne chwile. Przecież wszystkie czołowe federacje notowały mnie w piątce swoich rankingów. Dodatkowo przegrałem będąc bardzo wyraźnym faworytem. Robert trafił mnie po prostu bardzo dobrym ciosem. Zranił mnie, co było dla mnie zupełnie nową sytuacją. Zamiast zrobić krok w tył, trochę pouciekać, ja wdałem się z nim w niepotrzebne wymiany. Wyciągnę naukę z tej lekcji - zapowiada nasz "Babyface" - Na dziesięć walk z Heleniusem wygram dziewięć, popełniłem po prostu błąd, a on go wykorzystał i trafił mnie dobrym ciosem na szczękę. To był zwykły wypadek przy pracy i udowodnię to w kolejnej walce. Nadal jestem jednym z najlepszych pięściarzy świata w wadze ciężkiej - dodał Kownacki.