Pół roku temu waga ciężka przeżyła prawdziwe trzęsienie ziemi. Meksykanin Andy Ruiz jr, który z niewielkim wyprzedzeniem przyjął walkę z Joshuą, zastępując przyłapanego na dopingu Jarrella Millera, sprawił gigantyczną sensację.Pięściarz rodem z Meksyku zaboksował bez kompleksów, parokrotnie rzucił na deski AJ'a, aż w końcu sędzia ringowy podjął decyzję o przerwaniu pojedynku.7 grudnia o powtórce nie były mowy, bo tylko Joshua odrobił pracę domową, a Ruiz zachował się jak amator. Mistrzowskie pasy i miliony dolarów na koncie tak go rozleniwiły, że do obrony tytułu przystąpił nieprzygotowany, choć do końca starał się wszystkich oszukiwać, a najbardziej siebie. Rewanż w Arabii Saudyjskiej śledził m.in. Adam Kownacki, który - co nie jest tajemnicą - 1 czerwca w Madison Square Garden mógł znaleźć się w miejscu Ruiza. Niepokonany "Babyface" (20 zwycięstw) jednak nie skorzystał z oferty z cyklu "last minute", choć wtedy przykład Ruiza pokazał, że czasami warto podejmować wielkie ryzyko.