Po dotkliwej porażce w styczniu 2016 roku z Deontayem Wilderem, Szpilka potrzebował aż półtora roku, by wrócić na ring. Niedawny pretendent do tytułu mistrza świata wychodził z założenia, że idealnym pojedynkiem na odbudowanie będzie starcie z Kownackim. Niedocenianemu rodakowi, od małego mieszkającemu na Brooklynie, "Szpila" nie okazywał szacunku, co - jak pokazał czas - było ogromnym błędem. Szpilka miał ośmieszyć Kownackiego, tymczasem walka w Nassau Coliseum w Uniondale zakończyła się dla niego fatalnie. "Babyface" bez respektu ruszył na faworyzowanego rywala, odnosząc wówczas najcenniejsze zwycięstwo w karierze, w jednej chwili zdobywając rzeszę fanów w naszym kraju. Po tym, co się stało, relacje między zawodnikami ewoluowały, a "Szpila" po kolejnych wygranych rodaka zaczął okazywać mu szacunek. Parokrotnie gratulował Kownackiemu zwycięstw, jednocześnie przyznając, że sam nie docenił umiejętności i serca zawodnika pochodzącego z Konarzyc pod Łomżą. Teraz wydaje się, że obaj zawodnicy mogliby zostać dobrymi kolegami. Najnowszy przejaw właściwego podejścia sportowca do sportowca można zaobserwować przed ich sobotnimi walkami. Kownacki, będący o krok od pojedynku o mistrzostwo świata w wadze ciężkiej, w sobotnią noc zmierzy się z Finem Robertem Heleniusem. Z kolei powracający po niemal dekadzie do kat. junior ciężkiej Szpilka zmierzy się w walce wieczoru w Łomży z Ukraińcem Siergiejem Radczenką. - Artur, wiem kto wygra w sobotę. Ja tez trzymam za Arturem kciuki. Powodzenia w nowej starej wadze! - napisał na Twitterze Kownacki, dołączając zdjęcie, na którym Szpilka stoi z mężczyzną, który ma na sobie biało-czerwoną koszulkę z logo "Babyface". Na reakcję Szpilki nie trzeba było długo czekać. - Ja też wiem, że go zmieciesz. Baw się dobrze - stwierdził zawodnik grupy KnockOut Promotions, spodziewający się bardzo efektownego zwycięstwa Kownackiego. AG