Różnica poziomów była po prostu zbyt duża. Saunders boksował bardzo spokojnie, robił właściwie co chciał i nie wrzucał wyższego biegu. Isufi wyprowadzał przez pewien czas dużo ciosów, ale zdecydowana większość pruła powietrze lub była neutralizowana. Swoje robiły też ciosy na dół w wykonaniu Saundersa. Na początku szóstej rundy Brytyjczyk dał się jednak niespodziewanie zaskoczyć uderzeniem prawą ręką, był zraniony, klinczował i potrzebował dość sporo czasu, by odzyskać pełną swobodę w poruszaniu się po ringu. W siódmej rundzie wrócił natomiast do całkowitej kontroli i utrzymał ją do ostatniego gongu.Sędziowie punktowali 120-108, 118-110 i 117-111, wszyscy dla Saundersa, który wprawdzie może się cieszyć z bardzo prestiżowego tytułu, ale ten pojedynek w żaden sposób nie odpowiedział na pytanie, czy Brytyjczyk gotowy jest na naprawdę wielkie walki z mistrzami wagi super średniej. Na razie pozostaje nam zatem pogratulowanie mu dzisiejszego zwycięstwa.