Pochodzący z położonych obok Żywca Gilowic Adamek dzierżył tytuły mistrza świata w wadze junior ciężkiej (IBF, IBO) oraz półciężkiej (WBC), rywalizował też jako "ciężki", doprowadzając między innymi do starcia z Witalijem Kliczko o tytuł mistrza świata federacji WBC. Ostatnią walkę stoczył w październiku 2018 roku z Jaredem Millerem, przegrywając przez nokaut w drugiej rundzie. Rozbrat "Górala" z ringiem trwa już ponad pięć lat, ale wiemy już, że zakończy się w lutym przyszłego roku. Wtedy to wejdzie on między liny, by zmierzyć się z legendą federacji KSW, Mamedem Chalidowem, o czym jako pierwszy informował dziennikarz Interii, Artur Gac. Włodarze, anonsując to starcie mówią o "legendach" i "ikonach". Nie da się ukryć, że mają sporo racji. Tomasz Adamek wyzwany na walkę Tomasz Adamek wraca między liny Tuż po ogłoszeniu informacji o walce Tomasza Adamka fani zaczęli doszukiwać się przyczyn takiego kroku. Wielu wskazywało, że 47-latka skusić mogły pieniądze. Już wcześniej, kiedy ogłosił on angaż do freakowej federacji FAME MMA (w 2024 roku ma stoczyć dwie walki) w podobnym tonie wypowiadał się Dariusz Michalczewski. Wojownik z Gilowic przekonuje jednak, że pieniędzmi w ogóle nie zaprząta sobie głowy. Zapytany o powody powrotu do świata sportów walki przez Artura Mazura podkreślał, że zwyczajnie... potrzebuje motywacji, by pozostawać w wysokiej formie. "Coś w tym życiu trzeba będzie robić. Ileż możesz siedzieć?" - mówił. Odnosząc się do wspomnianego już komentarza Michalczewskiego i kwestii walki w federacji freakowej stwierdził z kolei, że docinki dotyczące "dutków" go nie obchodzą, "nokautując" przy tym ciekawskich. Ujawnił przy tym, że federacja KSW zaproponowała mu "dobre pieniądze", a dodatkowo procent od sprzedaży transmisji w systemie pay-per-view. "Dorotka będzie zadowolona" - skwitował w swoim stylu, mając rzecz jasna na myśli małżonkę.