- Przysięgam, mam nadzieję, że walka nie zakończy się w ciągu dwóch rund. Gdybym wyszedł i trafił go jakimś potwornym ciosem, byłaby to dla mnie tragedia. Oznaczałoby to, że mam jeszcze dużo w baku, a nie mogę walczyć dalej, bo żona ode mnie odejdzie - stwierdził Bellew. - Nie powinienem tak mówić, ale liczę na trudny pojedynek. I myślę, że taki on będzie. Szczerze mówiąc, trzeba mi trochę wybić boks z głowy. Kiedyś musi zniknąć ta żądza dalszej walki, bo młodszy się przecież nie robię. Mam nadzieję, że stanie się to w tym pojedynku - dodał. 35-latek nadmienił, że był już w zasadzie na emeryturze, ale kiedy Usyk rzucił mu wyzwanie, nie mógł odmówić. - Wiele osób mogło rzucić mi wyzwanie, ale tylko on ma cztery tytuły mistrzowskie i jest powszechnie uznawany za najlepszego na świecie zawodnika w wadze junior ciężkiej. Stawka była zbyt duża, bym odmówił - oznajmił. Pojedynek Bellew-Usyk odbędzie się 10 listopada w Manchesterze.