- Wiem, że Rachel chce, żebym zakończył karierę, a jej opinia jest dla mnie najważniejsza. Dave jest podobnego zdania. To ludzie, którzy świetnie mnie znają i chcą dla mnie jak najlepiej - oznajmił Bellew. - Ta walka [z Davidem Haye'em] to idealny sposób na pożegnanie się z boksem. Zostałem mistrzem świata na Goodison Park, a potem dwa razy z rzędu pokonałem legendę brytyjskiego pięściarstwa. Zakończenie jak z bajki, ale jestem fighterem i mimo że czasami przysparza mi ten sport wielkiego doła, to jednak ciągle go kocham. Muszę wziąć pod uwagę wiele opcji. Wiem, że jakiej decyzji bym nie podjął, będzie ona właściwa dla mnie i mojej rodziny - dodał. Bellew po raz drugi zwyciężył Haye'a 5 maja podczas gali w Londynie. Podkreśla, że jeśli wróci do boksu, to tylko na naprawdę dużą walkę - np. z przebywającym w tej chwili na emeryturze Andre Wardem (32-0, 16 KO) czy wznawiającym karierę po długiej przerwie Tysonem Furym(25-0, 18 KO). - Jestem przekonany, że Fury nie byłby w stanie mnie zranić. Między nami jest duża różnica gabarytów, więc musiałbym uważać, ale wierzę, że mam przewagę szybkości i sprawności, dzięki czemu walka ta byłaby interesująca przez pełne dwanaście rund. Fury został już kiedyś poważnie zraniony przez zawodnika wagi junior ciężkiej, a ja biję dużo mocniej niż Steve Cunningham - stwierdził.