Anglik od początku polował mocnym lewym sierpowym, lecz Szwed zbierał wszystkie jego próby na gardę. Pół minuty przed gongiem na przerwę DeGale znów "strzelił" lewą ręką, ale tym razem zamiast obszernym sierpem, zaatakował lewym krzyżowym. Cios doszedł celu i posłał championa WBC na deski. Czasu na dokończenie zranionej ofiary zabrakło. Druga i trzecia runda były bardzo zacięte, przy czym w drugiej nieznaczną przewagę miał chyba James, zaś w trzeciej nieznacznie wydawał się przeważać Badou. Czwarta odsłona również trudna do punktowania. Widowisko nabierało rumieńców. W piątym starciu wywierający ciągłą presję czarnoskóry Szwed zaczął składać swoje akcje w kombinacje trzech-czterech ciosów i spychać Brytyjczyka. Był tak pobudzony, że gdy zabrzmiał gong, uderzył jeszcze raz. Cios ten jednak zamiast przeciwnika, sięgnął... interweniującego sędziego. Na szczęście okazało się, że Arthur Mercante Jr ma mocną szczękę i może kontynuować swoją pracę. Po przerwie Jack kontynuował natarcie. Mocnym prawym na korpus, a następnie lewym hakiem w okolice wątroby, wyraźnie osłabił oponenta. DeGale na samym końcu zrewanżował się ładną akcją, jednak to było za mało, by wygrać ten odcinek. Świetna była siódma runda. Obaj nie szczędzili sobie mocnych ciosów. Tym razem to James wykazywał większą inicjatywę, no i trafił mocno prawym hakiem na szczękę. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Jack na początku ósmej rundy trafił kombinacją lewy-prawy. Wyczuł, że naruszył Anglika i ruszył na niego jeszcze mocniej niż dotychczas. Przez kolejne dwie minuty DeGale był w tarapatach, lecz dzielnie się bronił, a w końcówce nawet próbował odpowiedzieć czymś mocnym. Znakomita i znów zażarta była kolejna, dziewiąta odsłona. W jednej z wymian James stracił ochraniacz na zęby. Do przerwy pozostała jeszcze minuta, jednak działo się tak dużo, że sędzia nawet nie przerywał i oddał szczękę narożnikowi Anglika dopiero po gongu. Chyba jeszcze lepsze były kolejne trzy minuty i kibice na pewno mogli czuć się usatysfakcjonowani. W jedenastym starciu DeGale złapał drugi oddech. Zasypywał przeciwnika długimi seriami, nie pozwalając mu nawet się zbliżyć. Wydawało się, że lepiej zaakcentuje również ostatnią rundę, tymczasem na sto sekund przed zakończeniem potyczki nadział się w wymianie na prawym podbródkowy i tym razem to on poleciał na matę ringu. Był bardziej zraniony niż Jack na samym początku, ale i jemu udało się przetrwać. Sędziowie mieli trudne zadanie, co zresztą znalazło potwierdzenie na ich kartach. Pierwszy z arbitrów typował przewagę 114:112 DeGale'a, lecz dwaj pozostali orzekli remis 113:113. - Wydawało mi się, że zrobiłem wystarczająco dużo, by dziś wygrać - mówił zawiedziony Jack. - Ja również czuję się zwycięzcą. Zróbmy to więc raz jeszcze - ripostował DeGale. - Już po raz drugi z rzędu Badou Jack został skrzywdzony przez sędziów. DeGale to świetny zawodnik, ale dziś był gorszy. Takie decyzje niszczą boks - denerwował się Floyd Mayweather Jr, promotor Szweda. Remis oznacza, że DeGale, który notabene stracił "jedynki" na górze, zachował na pocieszenie tytuł mistrza świata federacji IBF, natomiast Jack dalej zasiada na tronie organizacji WBC. Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl