Historia pisze się na naszych oczach - Julia Szeremeta już przed półfinałem była pewną medalistką olimpijską. Teraz wiadomo, że Polka zdobędzie srebro lub złoto. W wielkim finale powalczy z bardzo silną zawodniczką z Tajwanu, Yu-Ting Lin. Pierwszą rundę w półfinale wygrała Filipinka, ale Julia Szeremeta znakomicie zareagowała na to potknięcie i w kolejnych starciach przekonała do siebie sędziów. Werdykt mógł być tylko jeden - zwycięstwo Polki i awans do wielkiego finału. Po emocjonującym półfinale Julia Szeremeta udzieliła wywiadu dziennikarzowi TVP Sport. Nasza pięściarka, jak zwykle, była uśmiechnięta i niezwykle wyluzowana. Słowa, które wypowiedziała przed finałem, mogą napawać jej kibiców wyłącznie optymizmem. Imane Khelif nie wytrzymała. Kolejny "popis" Algierki, padła głośna deklaracja "Idę po złoto". Szeremeta pisze historię na igrzyskach olimpijskich Na początku Szeremeta została zapytana o pierwszą rundę, którą decyzją sędziów przegrała. Polka wyznała, że komunikaty dotyczące wyniku i czasu są dla niej bardzo istotne. - Podczas walki punktacja i czas to są dla mnie dwie najważniejsze rzeczy. Te komunikaty na bieżąco są bardzo ważne - odpowiedziała Polka. - To była moja najtrudniejsza walka w karierze. Petecio była trudną rywalką, mańkutką. Miała bardzo mocne ciosy - oceniła swoją przeciwniczkę polska finalistka. Później dziennikarz zapytał, czy pojedynkowanie się z leworęczną przeciwniczką stanowi trudność dla Julii Szeremety. - Kiedyś robiło mi to różnicę, ale teraz już tak nie jest. W tym momencie jest to nawet na plus, bo lepiej wchodzą mi kontry - odparła. - Szczerze mówiąc, nie analizowałam swojej żadnej rywalki. Trener powiedział mi tylko, że jest mańkutką i że ma szerokie sierpowe - dodała z rozbrajającą szczerością. Na koniec wywiadu Julia Szeremeta pozdrowiła swoich kibiców i udała się do szatni. Wielki finał odbędzie się, oczywiście, na korcie Philippe'a Chatriera, czyli miejscu, który ze względu na wielkie sukcesy Igi Świątek wyjątkowo dobrze kojarzy się polskim kibicom.