Był wrzesień 2011 roku. To wówczas na specjalne zaproszenie promotora Tomasza Babilońskiego przybył do Polski jeden z najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej ostatnich dekad, a dla niektórych również w historii, Lennox Lewis. Brytyjczyk na własne oczy oglądał galę, w której w walce wieczoru o pas WBC Baltic Silver kategorii półciężkiej zmierzyli się Paweł Głażewski i Francuz Doudou Ngumbu. Co oczywiste, show skradł właśnie Lewis, na którym skupiła się uwaga mediów i wielu sympatyków szermierki na pięści. Jednym z gości gali był także Artur Szpilka, który dopiero wchodził do zawodowego boksu. Na koncie miał siedem zwycięstw, od razu był atrakcyjny medialnie (chwilę wcześniej wyszedł z więzienia) i bardzo szybko roztoczono wokół niego aurę przyszłego mistrza świata wszechwag. To wtedy doszło do słynnej rozmowy w studiu TVP Sport, którego gościem był właśnie "Szpila". Dziennikarz stacji formułując pytanie do Szpilki powiedział, że przed chwilą miał on okazję porozmawiać ze swoim starszym, utytułowanym kolegą po fachu i nawet "zmierzyć" pięści. Artur Szpilka, Lennox Lewis i zabawna sytuacja - Lennox Lewis powiedział, że obejrzał moje dwie walki, bardzo mu się spodobały i stwierdził, że będę mistrzem świata. Tylko żebym posłuchał jego wskazówek - odparł pięściarz z Wieliczki i... wtedy zaczęło się najlepsze. Dziennikarz dociekał, jakie to były wskazówki. I parokrotnie ponawiał to pytanie, którego "Szpila", być może przez panujący harmider w hali, nie mógł zrozumieć. W końcu, gdy pytanie do niego dotarło, z rozbrajającą szczerością odparł: - No właśnie nie skończyłem słuchać, bo odszedłem. Minęła dekada i na Twitterze jeden z sympatyków boksu, były redaktor branżowego serwisu, zamieścił swoje zdjęcie z Lewisem właśnie z tamtej wizyty w Polsce, przypominając, że dziesięć lat temu miał okazję go poznać. Reakcja "Szpili" była bezbłędna. - Też go wtedy poznałem. Miał kilka rad dla mnie, ale nie umiałem angielskiego i odszedłem - napisał polski pięściarz, którego kariera potoczyła się jednak dalece inaczej niż Lewisa. Art