W nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu Artur Szpilka zmierzy się z Deontay’em Wilderem w walce o mistrzostwo świata wagi ciężkiej wg federacji WBC. Walka w ringu rozpocznie się dopiero za kilka dni, ale wojna na słowa trwa w najlepsze już od kilku tygodni. Z obu stron padały ostre deklaracje, ale w ostatnich tygodniach werbalny atak na rywala przeprowadzał głównie Amerykanin. Wilder kpił z Polaka, który jego zdaniem szansę walki o mistrzowski pas dostał przez przypadek. "Niech Szpilka się cieszy, bo przez chwilę jest o nim głośno. Przypadkowo dostał szansę walki o tytuł, ale sprawię, że szybko wróci na swoje miejsce. To zwykły przeciętniak" - powiedział Amerykanin. Wygląda na to, że Polak ma już dość bezsensownych prowokacji ze strony mistrza świata i postanowił ostro zareagować na słowa czempiona. "Wilder ciągle tylko piep... bzdury. W kółko tylko gada i gada. Każdy pewnie oczekuje, że jakoś odpowiem na jego prowokacje, ale nie zrobię tego" - stwierdził Szpilka w rozmowie z amerykańskimi mediami. "Kibice pewnie świetnie się bawią słuchając gadania Wildera. Ja nie będę piep... bzdur. Pokażę, co potrafię, w ringu. Po naszej walce jego gadanie się skończy" - dodał pięściarz z Wieliczki. "Ta walka jest dla mnie bardzo ważna. To może być historyczny pojedynek dla Polski, bo nigdy nie mieliśmy mistrza świata wagi ciężkiej. Nie mam nic do stracenia. Popatrzcie na Wildera, to on jest mistrzem i może przegrać wszystko" - podkreślił Szpilka. "Czym jest dla mnie ta walka? Ona jest dla mnie wszystkim. Zapiep... na treningach na całego, bo chcę, żeby moje dzieci i wnuki zapamiętały, że zrobiłem coś wielkiego. Chcę wpisać się do historii boksu" - zakończył 26-letni pięściarz.