Artur Szpilka 3 czerwca stoczy walkę na PGE Narodowym z Mariuszem Pudzianowskim. To będzie trzecia walka "Szpili" w formule MMA. Były pięściarz na obecną chwilę wyklucza powrót do rdzennej dyscypliny. Urodzony w Wieliczce wojownik jeszcze przed końcem kariery bokserskiej wiele razy powtarzał, że polityka i zawiść w branży zabiła jego motywację i chęć do dalszych walk. Stąd między innymi przenosiny do KSW. Teraz podobną drogą kroczyć będzie nasz były mistrz świata Krzysztof Głowacki, który otworzy galę na PGE Narodowym i zawalczy przeciwko Patrykowi "Glebie" Tołkaczewskiemu. "Król Cyganów" zapowiada wielką walkę. "Potem pójdę się upić" Wiele osób ze świata boksu jak m.in. Krzysztof "Diablo" Włodarczyk czy promotor Andrzej Wasilewski krytycznie oceniło wspomniany ruch "Główki". Szpilka postanowił więc odnieść się do tej sytuacji. - Każdy mądry... Trzeba było zapewnić Głowackiemu takie pieniądze, żeby walczył. Ja nie chcę nawet mówić o szczegółach, ale "Główka" może kiedyś sam opowie. Niech powiedzą, ile oferowali mu za walkę w Polsce. Przecież to jest żenujące. Już nawet nie będę nic mówił, koniec. Mam naprawdę dość tego środowiska bokserskiego. Każdy mówi, jak ich to nie dotyczy. Ciekawe, jak oni by się postawili - mówił wzdychający "Szpila". - MMA dzisiaj jest takim sportem, że wszyscy się interesują, a boks gdzieś tam upada - zaznaczył zawodnik z Wieliczki. - Znowu czuję to, co na początku czułem w boksie. Radość i przede wszystkim ci ludzie, z którymi współpracuję, mówię o Martinie i Maćku (szefowie KSW - przyp. red.). To jest zupełnie inna galaktyka, jeśli chodzi o relacje. Oni wiedzą, na czym to polega - dodał były pretendent do pasa mistrza świata wagi ciężkiej.