Były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej, brutalnie sprowadzony na ziemię przez Deontaya Wildera w styczniu 2016 roku, wreszcie wraca na ring. Przymiarek już było kilka, z samym tylko Kownackim Szpilka miał zmierzyć się jeszcze w kwietniu, ale na przeszkodzie stanęła niedyspozycja mniej rozpoznawalnego rodaka. Właśnie do tego w swoim tradycyjnym "orędziu", na filmiku opublikowanym w portalu społecznościowym, nawiązuje Szpilka. "Bardzo się cieszę. Długo to wszystko trwało, ale najważniejsze dla mnie było, żeby mi zagwarantowali w kontrakcie, że jeżeli Adama kolejny raz rozboli ząbek, to będę miał walkę z kimś innym, na tej samej gali"- powiedział pięściarz w nagraniu na Facebooku, zwracając uwagę na niedawne przejścia. "Od roku jestem w ciężkim treningu, dwie walki zostały przełożone i przez tą nieaktywność wypadłem z rankingów. Z tego powodu żaden zawodnik z czołówki nie chce ze mną walczyć, bo to ryzyko, taki Dominic Breazeale woli ‘złoty strzał’. Najpierw trzeba wygrać z Adamem, a później będę wyzywał rywali" - zapowiedział 28-letni "Szpila". Mieszkający w Teksasie pięściarz zdaje sobie sprawę, że jego rówieśnik Kownacki stanie przed gigantyczną szansą, aby na jego rozpoznawalności wypłynąć na szerokie wody. Gdyby doszło do niespodzianki, wówczas Szpilka przestanie się liczyć w wadze ciężkiej, a przed Adamem otworzy się szansa na świetnie płatne pojedynki o wielką stawkę. - Liczyłem na kogoś mocniejszego, aczkolwiek doceniam Adama. Wiem, że dla niego to będzie szansa i zrobi co może, ale ma pecha, bo stanie do walki z zawodnikiem, który już trochę "łyknął" boksu. Z drugiej strony dla mnie to walka o "być albo nie być". Jeśli przegram, to może nie będzie to koniec kariery, ale będę mógł zapomnieć o wielkim boksie. Dla niego porażka nie będzie oznaczała wypadnięcia z gry i w związku z tym nie będzie miał presji. Adam: trenuj, biegaj z Adamkiem ile wlezie, ale i tak nic ci to nie pomoże, sam szybciutko się o tym przekonasz. W ostatnim czasie wygadujesz różne rzeczy, bardzo głośno się o tobie zrobiło i masz swoje pięć minut promocji - wykorzystaj to. 15 lipca wszystko się skończy - zapowiedział najpopularniejszy polski pięściarz. Szpilka dodał, że od początku nie był entuzjastą polsko-polskiej batalii, ale wobec problemów z powrotem na ring, jak stwierdził, musiał wziąć tę walkę, aby wrócić do rankingów. Z tego powodu bowiem, w tej chwili, nie jest atrakcyjnym rywalem dla żadnego wysoko notowanego zawodnika. - Szkoda tylko, że muszę się bić z Polakiem, nie jestem z tego zadowolony. (...) Adam podobno ma szybkie ręce, ale wszystko się okaże w ringu, ja tak samo ostro trenuję i będę przygotowany. Wracam po ciężkim nokaucie. Zamierzam pokazać światu, że nokaut utwierdził mnie w tym, że muszę ciężej trenować i pracować nad obroną - zaznaczył "Szpila". AG