Były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej był gościem magazynu "Puncher" w Polsacie Sport. Szpilka, na razie, tylko na krótko przyleciał do Polski, aby przedłużyć swoją wizę na pobyt w Stanach Zjednoczonych. Za kilka miesięcy po jednej, góra dwóch najbliższych walkach za oceanem, bokser na stałe wróci do Polski. Plan zakłada, że nadal będzie boksował głównie w Ameryce, ale jego bazą pobytową będzie ojczyzna i nowy dom, który ma zamiar zacząć budować. - Jeśli mam być szczery, to wolałbym, żeby jak najwięcej walk było w Stanach. Dlaczego? Bo nawet o Polsat Boxing Night, czyli o wielkim wydarzeniu w Polsce, na świecie już się nie mówiło. A już o mojej walce z Ty’em Cobbem, która odbyła się w USA, była mowa m.in. w angielskim "Puncherze" i różnych stacjach telewizyjnych - stwierdził "Szpila" i podniósł argument, że niestety to, co jest w Polsce, w nielicznych przypadkach jest pokazywane na cały świat. Mimo to chciałby, z pewną regularnością, boksować w jednej z największych aren w naszym kraju. - Jeżeli to by ode mnie należało, to chciałbym toczyć jedną w roku, konkretną walkę dla polskich kibiców. Moim przeciwnikiem nie mógłby być jednak żaden "bum", tylko gość gwarantujący napięcie emocjonalne i wojnę. W takim wypadku jestem jak najbardziej za! - zapowiedział najbardziej medialny polski pięściarz zawodowy. "Szpila" swoje usunięcie z rankingu przyjmuje ze zrozumieniem, ale... - Nie boksowałem ponad rok, a za rankingów miałem wypaść nawet po dziewięciu miesiącach bez walki. Andrzej (Wasilewski, promotor - przyp. red.) jest jednak "wysoko postawiony" i załatwił, że będę boksował w lutym. Wyszło jak wyszło, więc ludzie, którzy układają rankingi, nie mogli dłużej czekać. Ale spokojnie - to jest jedna walka i wracam! Jestem trochę sfrustrowany, ale to jest wpisane w ryzyko tego sportu - tłumaczy sportowiec.