Jeśli Artur Szpilka ma jeszcze coś znaczyć w poważnym boksie, to w pojedynku z Wachem bezapelacyjnie musi wygrać. Zwłaszcza, że sam "Wiking" nie jest pięściarzem ze ścisłego topu, choć z racji wyśmienitych warunków fizycznych i odporności na ciosy zapewne do końca kariery będzie pozostawał łakomym kąskiem dla wszystkich tuzów wagi ciężkiej. Inaczej rzecz ma się ze Szpilką, który w ostatnim czasie stracił sporo zdrowia i, z rezerwą ceniąc wygraną nad weteranem Dominikiem Guinnem, dopiero zamierza wrócić na zwycięską ścieżkę. Wach najpierw wykuwał formę w górach, na bazę wybierając Gliczarów Górny, a "Szpila" całe przygotowania odbywał w stolicy w Warszawskim Centrum Atletyki. Do wygrania jest sporo, dlatego w obozach obu pięściarzy poniesiono solidne nakłady finansowe, by zbudować należytą formę. Promotor Szpilki Andrzej Wasilewski sięgnął po naprawdę mocnych sparingpartnerów, ściągając do Polski niedoszłego rywala Wacha, Fina Roberta Heleniusa oraz Rosjanina Aleksandra Ustinowa. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" były pretendent do tytułu mistrza świata federacji WBC z uznaniem wypowiedział się zwłaszcza na temat siły ciosu kolosa zza naszej wschodniej granicy. - Ustinow dobrze imituje Wacha, ale bije od niego mocniej. W pierwszym sparingu huknął mnie tak, że przed oczami przeleciało mi całe dzieciństwo. Ale to dobrze, bo kiedy wchodzę z nim do ringu, cały czas jestem skoncentrowany. Nauczyłem się przyjmować ciosy na blok, wymusił to na mnie w pewnym sensie Andrzej Gmitruk" - stwierdził pięściarz z Wieliczki. Pojedynek dobrych znajomych z Małopolski został zakontraktowany na 10 rund, choć Wach od początku utrzymywał, że najchętniej spotkałby się ze Szpilką na dystansie 12 rund. AG