Gdy pojawił się temat walki Szpilki z Kownackim, plany tyczyły się gali 29 kwietnia, gdzie w walce wieczoru mistrz świata w wadze półciężkiej Adonis Stevenson ma bronić pasa WBC w starciu z Seanem Monaghanem. W ostatnich kilkunastu dniach jednak więcej było przesłanek, że do takiego starcia na razie nie dojdzie. Nieznany szerszej publiczności Kownacki zwracał uwagę na niedługi czas na przygotowania, a także doceniał klasę Szpilki, zwłaszcza jego nieszablonowy styl boksowania. Owszem, pięściarz z Brooklynu kiedyś powiedział, że chętnie przetestuje wątpliwej twardości szczękę "Szpili", lecz on sam nie spodziewał się, że propozycja takiej walki, a w związku z tym presja na zaakceptowanie starcia, przyjdą tak szybko. Jeśli wierzyć nieoficjalnym informacjom gaża Szpilki wyniesie ok. 250 tysiąca dolarów, a Kownacki zarobi mniej niż 100 tys. "zielonych". Natomiast po zsumowaniu wszystkich kosztów tej walki, które mogą wynieść ok. 350 tys. dolarów, wiele wskazuje na to, że polsko-polski pojedynek zostanie włączony do przekazu telewizyjnego. Powód jest prosty: tak droga walka musi na siebie zarobić, a żeby tak się stało, nieodzowna jest jej transmisja. Przychody z samych biletów fanów "Szpili" i Kownackiego nie wystarczą. Głównym wydarzeniem gali w hali Barclays Center na Brooklynie ma być starcie Shawna Portera z Andre Berto. Jeśli pojedynek Polaków w wadze ciężkiej zostanie potwierdzony, Szpilka wróci do hali, gdzie o mało nie stracił zdrowia. To właśnie w tej arenie pięściarz z Wieliczki został brutalnie znokautowany przez Deontaya Wildera i od tego czasu (styczeń 2016) nie stoczył ani jednej walki. Z kolei Kownacki po raz ostatni walczył w styczniu, pokonując przez techniczny nokaut Joshuę Tufte. Kownacki legitymuje się nieskazitelnym rekordem (15 zwycięstw, 12 przed czasem), tyle że do tej pory nie konfrontował się w boksie zawodowym z pięściarzem pokroju Szpilki. AG