Joshuę czeka za dziewięć dni trudna przeprawa z Aleksandrem Powietkinem (34-1, 24 KO). Z kolei Fury, prawdopodobnie na początku grudnia, skrzyżuje rękawice z mistrzem WBC Deontayem Wilderem (40-0, 39 KO). AJ trzyma kciuki za swojego rodaka w takiej konfrontacji. Ich ewentualna przyszłoroczna walka pobiłaby bowiem wszelkie możliwe rekordy. Najpierw jednak Joshua musi uporać się z Powietkinem, a Fury z Wilderem. - To nie Fury, ani nie Wilder, tylko ja jestem numerem jeden. Pokażcie mi drugiego zawodnika, który osiągnąłby tak dużo po 21 walkach? Zresztą Powietkin będzie moim numerem 22. Od czasów amatorskich toczę praktycznie tylko walki na najwyższym poziomie i nieustannie coś udowadniam - powiedział Joshua. - Jeśli do tej pory ktoś kręci nosem, to już zawsze będzie to robił. Przecież niektórzy marudzili na występach Floyda Mayweathera jr. czy Lennoxa Lewisa. Fury'emu należały się słowa uznania, ale nie można go uważać za numer jeden, podczas gdy zrobił sobie prawie trzyletnią przerwę. Pozostali zawodnicy nie będą przecież na niego czekać, życie toczy się dalej. Mam już zarezerwowaną datę na kwiecień przyszłego roku na Stadionie Wembley. Pokonam Powietkina, a w kwietniu spotkam się z lepszym z dwójki Fury vs Wilder - zapowiada mistrz IBF/WBA/WBO. - Mam nadzieję, że Fury pokona Wildera, ale chętnie spotkam się też z Wilderem, jeśli zwycięży. Boks potrzebuje takich pojedynków - dodał Joshua.