Utalentowany Anthony Joshua na każdym kroku imponuje ogładą i elegancją, ale mistrz olimpijski z Londynu w rozmowie z "Newcastle Chronicle" przyznał, że w jego życiu był też ciemny okres. Joshua ujawnił, że w roku 2010 wylądował za kratkami z powodu posiadania marihuany. Został także skazany na prace społeczne. W areszcie przeszedł przemianę i postanowił się zmienić. "Kiedy usłyszałem wyrok, pomyślałem, że to już koniec mojej sportowej kariery. Wróciłem do domu w Watford i zacząłem spędzać czas z kumplami. Wtedy odezwali się do mnie promotorzy z GB Boxing. To było światełko w tunelu" - przyznał 25-letni Joshua. "Mój anioł stróż był w trudnych momentach przy mnie. Może to on uratował mnie od tego, bym nie zszedł na złą drogę. Kiedy na poważnie zabrałem się za boksowanie, zacząłem być bardzo zdyscyplinowany. Wcześnie wracałem do domu, odstawiłem używki" - ujawnił brytyjski pięściarz. "Zacząłem czytać książki, bo usłyszałem, że wielu bokserskich mistrzów uczyło się na własną rękę. Joe Louis, Mike Tyson czy Bernard Hopkins to moje wzory. Samodyscyplina i literatura sprawiły, że zmieniłem się" - dodał Anglik, którego wielki talent docenia nawet Władimir Kliczko. "Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że boks zmienił moje życie. Miałem mnóstwo trudnych chwil, ale najważniejsze, że dzisiaj jestem na dobrej drodze. Chcę być mistrzem świata" - zakończył Joshua. Brytyjczyk wróci na ring 12 grudnia. Jego rywalem w londyńskiej O2 Arena będzie Dillian Whyte (16-0, 13 KO).