Starcie Marcina Rekowskiego z Andrzejem Wawrzykiem było zapowiadane jako walka dwóch dobrych znajomych. Obaj pięściarze znają się doskonale i bardzo lubią, ale w ringu o przyjaźni nie było mowy. Już w pierwszej rundzie kibice w Tauron Arenie obejrzeli kilka dynamicznych wymian, a w samej końcówce pierwszego starcia Wawrzyk mocnym prawym posłał "Rexa" na deski. Rekowski błyskawicznie się podniósł, ale w kolejnej odsłonie był już znacznie bardziej ostrożny. Pochodzący z Krakowa i dopingowany przez tysiące kibiców Wawrzyk u siebie czuł się pewnie, konsekwentnie realizował swój plan i nie pozwalał rywalowi na zbyt wiele. "Rex" momentami próbował nacierać, ale nie potrafił zaskoczyć przeciwnika. Wawrzyk kontrolował pojedynek, a Rekowski był coraz bardziej zniecierpliwiony. 38-letni pięściarz nie potrafił znaleźć sposobu na rywala, który cierpliwie wypatrywał luki w jego defensywie. "Rex" popełnił błąd w końcówce szóstej rundy. Po potężnej "bombie" Wawrzyka padł na deski, ale z najwyższym trudem zdołał się podnieść i dotrwać do końca tego starcia. Rekowski w czasie minutowej przerwy nie doszedł jednak do siebie, a na początku siódmej rundy przyjął kolejny potężny cios, po którym był kompletnie oszołomiony i sędzia natychmiast zakończył pojedynek. - Miałem plan na to starcie, ale nie dałem rady - przyznał po zakończeniu pojedynku "Rex", dla którego była to trzecia porażka w karierze zawodowej. - Cieszę się ze zwycięstwa, kibice dodali mi mnóstwo siły - mówił z kolei Wawrzyk, który zwyciężył po raz 32 na zawodowych ringach i otworzył sobie drogę do dużych walk z czołówką wagi ciężkiej. Z Krakowa Bartosz Barnaś i Łukasz Szpyrka