Polak pozostaje nieaktywny od roku. Wtedy to on zaatakował tron WBC wagi ciężkiej. Po ośmiu rundach mieliśmy powody do zadowolenia, ale słabnący "Szpila" padł ciężko znokautowany w dziewiątej odsłonie po piekielnie mocnej kontrze Amerykanina. Czy trzynaście miesięcy od tamtego nokautu zdoła pokonać trudnego rywala? - Walki Artura trochę się obawiam. Bo po pierwsze był rok przerwy, a w boksie to jest bardzo dużo. Sparingi to jedno, a realna walka to drugie. Nie znam Artura na tyle, by wiedzieć, jak to zniósł. Ponadto nie wiemy, czy ten ciężki nokaut ze stycznia tamtego roku z Wilderem nie został mu gdzieś z tyłu głowy. Breazeale nie jest może błyskotliwym pięściarzem, nie jest fenomenalnie szybki, natomiast jest bardzo solidnym rzemieślnikiem o ponad dwóch metrach wzrostu, z ciężką ręką. Na powrotną walkę po nokaucie jest dla Artura bardzo dużym wyzwaniem. Ale jeżeli Szpilka przejdzie tę próbę, to znajdzie się w wąskiej grupie czterech, pięciu zawodników najciekawszych na świecie do stanięcia twarzą w twarz z Anthonym Joshuą. Mówię to absolutnie serio, z pełną odpowiedzialnością - stwierdził promotor "Szpili" w rozmowie z Krzysztofem Kawą. Co ciekawe dla Amerykanina również będzie to powrót po nieudanym ataku na tron wagi ciężkiej. Breazeale poległ pod koniec czerwca, zastopowany w siódmym starciu przez Anthony'ego Joshuę, championa organizacji IBF. Zwycięzca tej konfrontacji powróci na salony. Przegrany mocno spadnie w rankingach i zarobkach.