- Tak, już wiem, że mamy medal. No popatrz się, to kobiety nas biją (śmiech). Przekaż Julii podziękowania od starego dziadka, pogratuluj i zaproś gdzieś na kawę - tymi słowami, cytowanymi w wielu mediach, zwrócił się do mnie Andrzej Gołota, z którym skontaktowałem się podczas trwania igrzysk olimpijskich w Paryżu. Andrzej Gołota pod wrażeniem Julii Szeremety: Naprawdę mądra dziewczyna To był moment, w którym Julia w brawurowy sposób wdarła się do półfinału olimpijskiego, gwarantując sobie minimum brązowy medal z najważniejszej imprezy sportowej świata. Wszyscy pamiętamy, że charakterna 21-latka, która rozkochała w sobie nie tylko sportową Polskę, wykonała jeszcze kolejne dwa kroki. Najpierw przedarła się do finału, a w nim przystemplowała srebrny "krążek". Wiedziałem, że Julia jest wciąż rozchwytywana, więc jeszcze czekałem na dobry moment, aby umówić spotkanie na kawę. Okazało się, że szybszy był Andrzej Gołota, który osobiście spotkał się z jedną z obecnie najbardziej popularnych sportsmenek w naszym kraju. Gorąco po walce Tomasza Adamka. "To nie miało prawa się wydarzyć". Raubo demaskuje "Górala" Do spotkania doszło w Warszawie w jednej z restauracji, gdzie za stołem zasiadła dwójka olimpijczyków, wszak przypomnijmy, że "Andrew" sięgnął po brązowy medal IO w 1988 roku w Seulu. Innymi uczestnikami, co widać na pamiątkowym zdjęciu, byli trener i mentor Julii, Tomasz Dylak, a także prezes PZB Grzegorz Nowaczek. Dzisiaj skontaktowałem się z naszym byłym pięściarzem, wciąż cieszącym się wielką estymą, aby zapytać go, jak podobało mu się spotkanie z młodszą koleżanką po fachu. - Bardzo fajnie było. Naprawdę fajna dziewczyna. Może szkoda, że boksuje, bo to ciężki kawałek chleba, ale super, że z takim efektem - relacjonuje 56-letni Gołota. I od razu dodaje jeszcze coś, jego zdaniem bardzo istotnego. Andrzej Gołota nawet nie musiał nic radzić. "Słuchaj..." Gdy dopytałem, czy pokusił się o radę, którą podsunął Julii lub trenerowi Dylakowi, odparł: - Słuchaj, ona nic nie potrzebuje. Dziewczyna jest ułożona i oby tak dalej - zawyrokował. Dowiedziałem się, że spotkanie rozpoczęło się z niewielkim opóźnieniem, ale trwało naprawdę długo, bo około trzech godzin. - No chwilę trwało, ale nie denerwuj się tak - w swoim stylu zareagował były czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata w wadze ciężkiej. Tym razem wizyta najbardziej popularnego polskiego pięściarza zawodowego jest krótka i Polskę opuści najpewniej już w czwartek, wracając do swojego domu do Chicago. Artur Gac, Interia