Oficjalnie, zarówno Don King Production, jak Andrzej Gołota nie chcą niczego potwierdzić ani zaprzeczać, ale taki brak jednoznacznej odpowiedzi, to w boksie prawie jak podpisany kontrakt. Mam na myśli oczywiście rozważany - na razie w mediach - pojedynek nowokoronowanego mistrza świata World Boxing Association, Nikołaja Walujewa z Andrzejem Gołotą, dla którego byłaby to piąta szansa zdobycia tytułu mistrzowskiego w wadze ciężkiej. Mierzący 215 cm wzrostu i ważący ponad 147 kg Walujew jest reprezentowany przez parę Joe O'Donnell oraz Don Elbaum, ale tak się jakoś złożyło, że kontrowersyjny pogromca Johna Ruiza miał już przed walką w Berlinie wpisaną w kontrakcie opcję, że w razie zwycięstwa, nie kto inny jak Don King ma prawo do przygotowania czterech następnych walk Walujewa plus 50 procent z wynikających z organizacji dochodów. - Walujew to ósmy cud świata - ogłosił King. - On jest gotowy, żeby podbić Amerykę - zachwalał promotor boksera z dorobkiem 43 zwycięstw, odniesionych przede wszystkim nad rywalami, o których nikt nigdy nie słyszał i nigdy więcej nie zobaczy. Andrzej Gołota, który na razie trenuje nie boks, ale narciarstwo skomentował sprawę w swoim stylu. - Bić się z Walujewem, to jak bić się z górą. Z drugiej strony każdy jest lepszy od Ruiza, a słyszałem, że zwycięstwo w Berlinie Walujew dostał w prezencie. Zobaczymy - powiedział Andrzej. Oprócz Gołoty, jako potencjalny rywal Walujewa wymieniany jest 43-letni Evander Holyfield, który miał tyle do powiedzenia radiu BBC na temat pojedynku z Rosjaninem: - Boks to nie tylko wzrost i waga. Możesz być olbrzymem, ale jak nie potrafisz się bić, nie masz umiejętności technicznych i czekasz tylko na jeden cios, to pozostajesz tylko bokserskim średniakiem. Czyżby zatem Andrzej Gołota znów wrócił na ring? Jesteśmy ciekawi, ilu czytelników INTERIA.PL obejrzałoby kolejną walkę Andrzeja... Przemysław Garczarczyk, USA.