Decyzją prezydenta RP Andrzeja Dudy Gmitruk pośmiertnie został uhonorowany Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla polskiego sportu i osiągnięcia w pracy szkoleniowej. Odznaczenie przekazał żonie Bańka, który podkreślił, że Gmitruk był wychowawcą, mentorem i psychologiem dla całego środowiska bokserskiego. - Pozostanie naszym bohaterem, z sercem do boksu, do walki - powiedział minister. Zmarłego 20 listopada cenionego szkoleniowca i eksperta żegnali też jego byli i niedawni podopieczni, przedstawiciele wielu pokoleń środowiska pięściarskiego i innych dyscyplin sportu oraz sympatycy boksu. Mariusz Białobłocki - jeden z księży koncelebrujących mszę pogrzebową, przyjaciel Gmitruka i jego rodziny - wskazał, że był on człowiekiem "wielkiego serca, talentu, który nie żył dla siebie, a żył dla innych i był przy tym bezinteresowny". Wyraził nadzieję, że jego praca i poświęcenie nie pójdą na marne. - Trzymajcie gardę! Przed złem, przed pokusą wywyższania się ponad innych, zysku za wszelką cenę, zwycięstwa za wszelką cenę... Niech szacunek do drugiego człowieka, którego was uczył, prowadzi was przez życie, niech ten trud, który włożył nie pójdzie na marne - zwrócił się do zgromadzonych, wśród których byli reprezentanci wielu pokoleń polskiego boksu. Gmitruka, na którego trumnie umieszczono bokserskie rękawice i trenerską tarczę, żegnali m.in. medaliści olimpijscy Jerzy Rybicki i Wojciech Bartnik, były zawodnik i szkoleniowiec reprezentacji Polski Zbigniew Raubo, trener Fiodor Łapin, współpracujący z Gmitrukiem na zawodowych ringach zawodnicy Mariusz Wach, Artur Szpilka, Maciej Sulęcki i Izu Ugonoh, a także Krzysztof "Diablo" Włodarczyk czy Albert Sosnowski. Na pogrzebie nie zabrakło promotorów bokserskich, m.in. Andrzeja Wasilewskiego, byli też obecni przedstawiciele norweskiej federacji, gdzie Gmitruk pracował ponad 10 lat. - Andrzej pozostanie w naszej pamięci na zawsze. Zapamiętamy jego cenne uwagi, przekazywane zawsze z serdecznym uśmiechem na twarzy. On wszystkich traktował tak samo - i początkującego pięściarza, i wielkiego mistrza - powiedział Roy Freddy Andersen. Zmarłego wspominał też Mariusz Wach, który pod okiem Gmitruka stawiał pierwsze kroki w zawodowym pięściarstwie. - Współpracować ze sobą zaczęliśmy w 2004 roku. Był moim pierwszym trenerem, menedżerem i promotorem. Od niego wszystko się zaczęło. Nauczył mnie podstaw, m.in. tego, jak przygotowywać się do walk, także od strony mentalnej. Wiedział, kiedy w trakcie treningu przycisnąć, a kiedy opuścić. Znakomicie radził sobie w narożniku podczas walk, zawsze udzielał odpowiednich wskazówek. Był znakomitym motywatorem, potrafił wykrzesać z każdego dodatkowe siły - zaznaczył i dodał: - Nie dało się go nie lubić, potrafił zażartować oraz dogadać się z każdym i w każdej sytuacji. Wybitny trener zmarł w wieku 67 lat. Przyczyną zgonu - co wykazała sekcja zwłok - była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Jak poinformował Adam Krzysztof, współpracownik szkoleniowca i przyjaciel rodziny, w związku z rocznicą śmierci syna trenera, zapalił on świeczkę ku jego pamięci na tarasie swojego domu, a przez nią ogień zajął cały stolik. Działo się to w nocy, szkoleniowiec obudził się, biegł na taras, aby ugasić pożar, w trakcie gaszenia poniósł śmierć. - Pan Bóg przyszedł po niego niespodziewanie, stając się jakby promotorem ostatniej gali, w której śp. Andrzej odegrał tym razem główną rolę. Andrzej zwykle stojący gdzieś z boku, w narożniku, przygotowujący innych, aby pokazali się z jak najlepszej strony, żeby pokazali to wszystko, czego nauczyli się dzięki jego pomocy. Trzymaj gardę - mówiłeś, a sam pozwoliłeś na cios prosto w swoje serce - zauważył ks. Białobłocki. Jako zawodnik Gmitruk boksował krótko w warszawskiej Polonii, szybko zajął się pracą trenerską. Prowadził m.in. Legię Warszawa, która pod jego ręką seryjnie zdobywała tytuły mistrza Polski. Szkolił m.in. Andrzeja Gołotę i Tomasza Adamka. Jako selekcjoner pracował z olimpijskimi reprezentantami Polski i Norwegii. Biało-czerwonych prowadził m.in. w igrzyskach olimpijskich w Seulu (1988 r.), gdzie Gołota zdobył brązowy medal w wadze 91 kg, podobnie jak Jan Dydak (67 kg), Henryk Petrich (81 kg) i Janusz Zarenkiewicz (+91 kg). Jeszcze 10 listopada był w narożniku Szpilki w wygranej walce z Wachem w kategorii ciężkiej na gali w Gliwicach. Ostatnio współpracował także m.in. z Sulęckim i Ugonohem, a wcześniej przez jakiś czas pomagał Ewie Piątkowskiej.