Wizerunek polskiego boksu już dawno nie ucierpiał tak dotkliwie, jak w ciągu niespełna czterech pierwszych tygodni tego roku. Najpierw na dopingu wpadli bohaterowie gali we Wrocławiu, Nikodem Jeżewski i Michał Cieślak. Gdy wydawało się, że nic gorszego nie może się zdarzyć, pięć dni temu spektakularną wpadkę zaliczył Andrzej Wawrzyk, gdy szykował się do pojedynku o mistrzostwo świata.Po serii incydentów, nad polskim boksem zebrały się czarne chmury. - Na pewno nie jest to dobre zjawisko dla całej naszej dyscypliny, nie mówiąc o zawodnikach i promotorach. Trzeba podjąć pewne decyzje, przede wszystkim stałej kontroli wyrywkowej, ale to jest praca dla Polskiego Wydziału Boksu Zawodowego oraz Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Myślę, że to w jakiś sposób uporządkuje ten temat - stwierdził Andrzej Gmitruk. Szkoleniowiec, w swoim komentarzu na temat problemu dopingu, poszedł dalej. Uważa, że jest w stanie wskazać palcem innych oszustów. - Ja bym dzisiaj prawie ze stuprocentową pewnością wskazał parę nazwisk, które poddane badaniom, miałyby dużo kłopotów. To temat do rozwiązania bardziej formalnie, a nie spektakularnie, za kurtyną - podkreślił Gmitruk, a poproszony o podanie nazwisk, zasłonił się żartem. - Mam krótką pamięć, jako trener bokserski. Pamiętam tylko jeden dzień, pozostałe zostawiam innym - puścił oko. źródło: bokser.org