- To ciężki okres dla mnie, Izu i Maćka. Przy nim zdobyliśmy drugie bokserskie życie. Mieliśmy wiele planów, to jeszcze nie dochodzi do nas tak do końca. Na sali było coś, czego nie da się opisać. Była niesamowicie ciepła atmosfera, a pan Andrzej miał niesamowite oko do boksu. Wraz z jego śmiercią zakończył się pewien etap w historii polskiego pięściarstwa. Nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby zastąpić go choćby w roli komentatora telewizyjnego, bo nikt tak jak on nie potrafił czytać boksu. W ciężkich momentach potrafił dotrzeć do zawodnika i zmobilizować go. Naprawdę nie wiem co teraz, nie mam planu B na ten moment - mówi Artur Szpilka (22-3, 15 KO), którego trener Gmitruk poprowadził w dwóch ostatnich startach. "Szpila" pokonał Dominicka Guinna i niespełna dwa tygodnie temu Mariusza Wacha. - Pamiętam Andrzeja jeszcze jako młodego człowieka, który zawsze był wulkanem energii. Wyjątkowo barwna i charyzmatyczna postać. Pół żartem, pół serio, potrafił docierać do wszystkich ludzi, zarówno do tych prostych, jak i z wyższych sfer. Młodość i energia Artura Szpilki sprawiła, że i Andrzej zyskał drugą młodość. Schudł, poczuł głód trenowania i znów się tym cieszył. Relacja pomiędzy zawodnikiem a trenerem w tak ciężkim sporcie jak boks musi być bardzo bliska. To również fatalna sytuacja dla zawodników. Nie mamy gotowych rozwiązań, ale musimy to wszystko jakoś posklejać. Mam już kilka pomysłów jak uczcić i upamiętnić Andrzeja. On cały czas starał się rozwijać, co jest niezwykle ważne w tym biznesie - wtrącił Andrzej Wasilewski, promotor kilku zawodników, jacy współpracowali z Gmitrukiem, między innymi Szpilki czy Macieja Sulęckiego (27-1, 11 KO). - Potrafił rozmawiać z ludźmi i przekonywać ich do siebie i do swoich racji. Młodzi ludzie, tacy jak Szpilka czy Ugonoh, widzieli go jako człowieka o wielkiej wiedzy i autorytet. W tym momencie ciężko będzie znaleźć jego następcę - stwierdził Wojciech Bartnik, nasz ostatni medalista olimpijski. - Poznałem trenera w 1986 roku. On miał w sobie ogień. Boks to była jego pasja i trudno było go nie słuchać. Potrafił wszystkich nas przekonywać do swoich racji. I dzięki temu tacy zawodnicy jak Adamek, Gołota, Masternak czy Szpilka, potem bardzo dobrze boksowali. Wszyscy mieli do niego szacunek i respekt. Gdy on mówił, inni słuchali. Potrafił przekonać zawodnika do ciężkiej pracy. Był nie tylko trenerem, ale również pedagogiem i organizatorem. A co najważniejsze, był niezwykle sympatycznym facetem - zakończył Dariusz Michalczewski.