Gorąco zrobiło się wokół pięściarza wagi półciężkiej Dariusza Sęka. Dzisiaj sportowiec z Tarnowa udzielił wywiadu Interii, w którym odparł zarzut, jaki pojawił się na portalu społecznościowym. Bokser rzekomo odmówił pojedynku o tytuł mistrza Europy z Robertem Stieglitzem 18 marca w Lipsku. Te "fakty" nazwał nieprawdą. Pięściarz przyznał, że ignorował telefony i SMS-y od swojego wieloletniego trenera Andrzeja Gmitruka, ale absolutnie nie odmówił mu prestiżowego starcia, bowiem treść otrzymanej wiadomości była lakoniczna. Inna sprawa, że gdyby nawet poznał ofertę, to prawdopodobnie i tak odmówiły swojemu szkoleniowcowi. To dlatego, że Sęk już na początku roku podjął decyzję o rozstaniu ze swoim mentorem i jego grupą promotorską AG Promotion. Głos w tej sprawie postanowił zabrać także Andrzej Gmitruk i, co najważniejsze, nie podważa prawdomówności swojego niedawnego podopiecznego. Trener czuje tylko lekkie rozczarowanie, że jego próby skontaktowania się były ignorowane przez pięściarza. - Wydawało mi się, że po prawie ośmiu latach współpracy, Darka powinno być stać na to, żeby do mnie zadzwonić i powiedzieć, że ma inne plany i chce zmienić cały system - wyjaśnia trener Gmitruk. Ciekawe jest to, co szkoleniowiec powiedział na temat swoich planów, jakie wiązał z karierą Sęka. - Przyznam szczerze, że my mieliśmy podobne intencje, aby nie przedłużać z Darkiem umowy. Przecież przez ostatni rok, ze względu na moje osobiste sprawy, praktycznie w ogóle z nim nie trenowałem. Dwie ostatnie walki Darka pokazały także, że ma on trochę inne sprawy poza boksem, będąc zajętym tworzeniem nowego życia osobistego. Nie oszukujmy się, to były słabe występy - przyznaje wieloletni trener Tomasza Adamka. Co więcej, można pokusić się o stwierdzenie, że postawa Sęka ułatwiła zadanie Gmitrukowi. Jak zapewnia, gdyby to on musiał wykonać pierwszy krok, czułby się bardzo niekomfortowo. - Dobrze się stało, że Darek wyszedł z inicjatywą i podjął taką decyzję, bo ja też już dawno o tym myślałem. Tylko, szczerze mówiąc, mnie samemu byłoby głupio mu powiedzieć, żeby szukał sobie innych rozwiązań. A niestety, taka sytuacja zaistniała. Myślę, że obie strony są z tego zadowolone - peroruje legendarny szkoleniowiec, a od kilku lat także ceniony komentator gal bokserskich. Sukcesywne wycofywanie się z fachu trenera, jest dla Andrzeja Gmitruka w pełni przemyślanym procesem. Szkoleniowiec tłumaczy, że wszedł w taki etap w życiu, który wymaga dużej zmiany. Pada argument o niewystarczających warunkach finansowych do utrzymania rodziny, a ponadto życie osobiste naszego rozmówcy bardzo się zmieniło. - Dlatego uważam, że czas najwyższy zająć się nie tylko trenerką, ale też innymi tematami. Po prostu ja już kończę z rolą trenera, mam inne zadania, już w tej chwili współpracuję bardziej w roli organizacyjno-doradczej niż trenerskiej i promotorskiej - mówi Gmitruk. W tej chwili ma pod swoimi skrzydłami tylko młodego Pawła Stępnia i planującego wrócić do wielkiego boksu Mateusza Masternaka. - Z Darkiem podpisaliśmy dokument o rozwiązaniu kontraktu za obopólną zgodą. Myślę, że te osiem lat nie było najgorsze. Bardzo go szanuję, bo nigdy z nim nie miałem żadnych problemów, w tym najmniejszych wychowawczych. Dlatego byłem trochę zdziwiony, że tych moich telefonów nie odbierał. Niemniej, nie żywię do niego żadnej urazy, bo mógł mieć, z różnych stron, pewne naciski. Życzę mu wszystkiego najlepszego, nie tylko w boksie, ale też w życiu rodzinnym - kończy Andrzej Gmitruk. Artur Gac