Stawką pojedynku niepokonanego od lipca 2008 roku Fonfary z byłym mistrzem świata federacji WBA był awans na pozycję lidera rankingu organizacji IBF i zbliżenie się do walki z legendą zawodowego boksu Bernardem Hopkinsem. Fonfara dobrze zaczął. Często trafiał lewym prostym i wygrał otwierającą rundę. Potem do głosu doszedł jednak Campillo i przez kolejnych kilka rund rządził i dzielił między linami ringu. Leworęczny Hiszpan bezbłędnie pracował na nogach, balansował unikając schematycznych ataków Polaka i non stop nękał naszego pięściarza ciosami, najczęściej wyjątkowo skutecznym prawym prostym. W drugiej części walki jasnym stało się, że Fonfara może wygrać tylko przez nokaut. Argument w postaci piekielnie mocnego uderzenia ma, dlatego kibice zgromadzeni na trybunach stadionu U.S. Cellular Field w Chicago nie tracili nadziei. Losy rywalizacji odwróciły się w końcówce ósmego starcia. Fonfara wystrzelił prawym krzyżowym, Campillo się zachwiał, ale nie poleciał na deski. Hiszpana uratował gong, a podopiecznemu trenera Sama Colonny zabrakło kilkudziesięciu sekund, żeby ponowić atak i spróbować znokautować zamroczonego rywala. Fonfara dopiął swego w następnej rundzie. W pewnej chwili zasypał Campillo gradem ciosów, ten przyklęknął i nie był w stanie kontynuować walki. To był koniec! Fonfara zanotował bardzo cenne zwycięstwo i zrobił poważny krok w kierunku walk o najwyższe laury w dywizji półciężkiej. Wcześniej na gali w Chicago Artur Szpilka znokautował w piątej rundzie Mike’a Mollo. Autor: Dariusz Jaroń