Fonfara był dwukrotnym pretendentem do tytułu mistrza świata w wadze półciężkiej. Dwa razy krzyżował rękawice ze słynnym Adonisem Stevensonem, który niedawno walczył o życie w wyniku urazów po walce, ale w obu starciach musiał uznać wyższość znakomitego "Supermana". "Prawie 20 lat w boksie! Kiedy zaczynałem w 2000 roku jako 12 letni chłopak nie myślałem, że będzie to aż tak długa i piękna przygoda, którą właśnie kończę jako spełniony sportowiec i człowiek! Nie ma już tego zapału a przede wszystkim motywacji i tej adrenaliny która dawała chęci wyjścia do ringu i rywalizacji. Jestem zdrowy, wszystko jest OK, ale nie mam już serca do boksu. Ja zawsze na 100 procent albo nic. Inaczej nie umiem. Dziękuję Wam. Dziękuje wszystkim, którzy byli ze mną przez te wszystkie lata mojej kariery, kiedy wygrywałem, a jeszcze bardziej tym, którzy byli gdy przychodziła porażka!" - napisał Fonfara, obwieszczając decyzję za pośrednictwem mediów społecznościowych. Warto przypomnieć, że jeszcze cztery tygodnie temu nic nie zwiastowało takiej decyzji, o czym świadczyły te słowa Fonfary zapowiadające starcie z Rodriguezem. - Jestem niesamowicie podekscytowany powrotem na ring w Los Angeles. Mój rywal to bardzo silny zawodnik i w tej walce zderzą się dwa style. Nie mogę się doczekać tej wojny, aby przypieczętować swoją pozycję w wadze junior ciężkiej - pisał na Instagramie nasz zawodnik. W ubiegłym roku "Polski Książę" powziął decyzję o przeniesieniu się do kategorii junior ciężkiej i w debiucie, w czerwcu na Torwarze, wygrał przez techniczny nokaut z Ukraińcem Ismaiłem Siłłachem, wcześniej samemu będąc w opałach. Czas pokazał, że to był ostatni pojedynek naszego pięściarza, do niedawna zaliczanego do czołówki kategorii półciężkiej. Największą chwałę przyniosły Fonfarze zwycięstwa nad Julio Cesarem Chavezem Jr, Nathanem Cleverlym i Chadem Dawsonem, czyli byłymi mistrzami świata.Art