Andrzej wciąż należy do szerokiej czołówki dywizji półciężkiej, lecz na kolejną mistrzowską szansę musiałby czekać bardzo długo. Poza tym na co dzień waży w granicach dziewięćdziesięciu kilogramów i być może znów by odżył, gdyby poszedł w górę. - Z wiekiem zmienia się metabolizm, coraz ciężej zbijam wagę na walkę. Jak na kategorie półciężką, jestem naprawdę duży, mam 190 centymetrów - mówi Polak mieszkający na stałe za oceanem. W kategorii cruiser ciosy zapewne ważyłyby trochę więcej, ale to nie zraża Andrzeja. - W każdej wadze są zawodnicy z mocnym ciosem. Stevenson czy Kowalow też mają armatę w ręku. W cięższej dywizji nie rzucałbym się od razu na czołówkę. Na początku stoczyłbym dwie, może trzy walki na przetarcie - dodał Fonfara. Jedenaście dni temu Adonis Stevenson (29-1, 24 KO) zastopował Polaka w drugiej rundzie, już w pierwszej mając go liczonego.