Amerykanin długo "ścigał" Tomasza Adamka, kiedy ten jeszcze był niemal na samym szczycie. Teraz spotka się z innym polskim "ciężkim". Panowie mieli pierwotnie skrzyżować rękawice 12 grudnia, lecz nowy termin to prawdopodobnie styczeń przyszłego roku. "Niestety moja walka jest przesunięta o miesiąc. Nie wiem skąd ta zmiana, sam chciałbym wiedzieć" - cytowaliśmy wczoraj słowa samego Artura. - Bardzo chciałem potyczki z kimś, kto jest wyżej notowany niż ja. Dzięki temu mogę sporo udowodnić. Dla mnie to doskonałe i wyczekiwane wyzwanie. Jestem w wybornej formie, którą zbudowałem już na starcie z Washingtonem i teraz ją podtrzymuję. Mógłbym stoczyć dwanaście rund walki nawet jutro - przekonuje słynący z nokautującego uderzenia czarnoskóry mańkut. - Zaszedłem już zbyt daleko, by moja kariera znów była przerywana. Dlatego niecały tydzień po konfrontacji z Washingtonem znów byłem na sali treningowej. Przeciwko Szpilce chcę pokazać wszystko co mam - dodał Mansour. Byłem na potyczce Polaka z Bryantem Jenningsem i pamiętam, że to naprawdę dobry zawodnik, ale będę jeszcze studiował jego walki i sposób boksowania. Przeciwko niemu znów dam z siebie wszystko, od pierwszego, aż do ostatniego gongu. Nikt nie może zakwestionować mojego serca do walki - kontynuował popularny "Hardcore". - Muszę podziękować polskim kibicom, bo mam ich trochę. W końcu będę miał okazję zaboksować z polskim zawodnikiem. Wcześniej chciałem zmierzyć się z Adamkiem, lecz nie dostałem tej walki. Teraz w końcu nadarzy się na to okazja - zaznaczył Mansour. - Polscy pięściarze zawsze byli twardzi, a ja ich lubiłem przez wzgląd na niezwykle oddanych kibiców. Płacą pieniądze za bilety i chcą oglądać prawdziwą walkę. Zdaję sobie sprawę z faktu, że pojedynek ze Szpilką będzie bardzo trudny, a on będzie miał za sobą wiernych kibiców, ale jestem tym faktem podekscytowany - zakończył kolejny rywal Artura Szpilki.