Koleje losu Łukasza Różańskiego to książkowy przykład dla wszystkich tych sportowców, którzy na pewnym etapie kariery mogą wątpić, czy w uprawianej profesji czeka ich jeszcze świetlana przyszłość. A w zasadzie nawet zaczynają godzić się z przeciętnością, czyli dociera do nich, że nie dane im będzie - z różnych powodów - dostać spektakularną szansę. Artur Szpilka, mimo porażki, kibicuje Różańskiemu. I wybiera się do Rzeszowa O Różańskim długo mówiło się, że w boksie jest solidnym wyrobnikiem, lecz z racji wieku przestawano z nim wiązać poważne plany. I nagle wszystko zmieniło się, gdy w rodzinnym Rzeszowie w lipcu 2019 roku zdemolował Izu Ugonoha. Tego samego, który chwilę wcześniej snuł plany o podboju amerykańskiego ringu i był bardzo blisko, by otworzyć sobie szeroko wrota do wielkich pojedynków. Podopieczny trenera Mariana Basiaka bezbłędnie wykorzystał czas i okoliczności, aby jako trampolinę potraktować tracącego serce do boksu Ugonoha. A później nie zmarnował jeszcze jednej okazji, dużo cenniejszej pod względem rozgłosu, gdy znokautował Artura Szpilkę. Różański najpierw sam znalazł się na deskach, ale wytrzymał wielką próbę charakteru i po chwili sam rzucił wieliczanina na matę ringu. Pokonując ciągle wysoko notowanego rywala Różański w jednej chwili zajął jego miejsce, wykorzystując w stu procentach szansę, czyli niedawno utworzoną w ramach federacji WBC kategorię bridger, będącą dywizją pomiędzy wagą ciężką, a junior ciężką. Od tego czasu rzeszowianin promowany przez grupę KnockOut Promotions oczekiwał już na życiową szansę, a przy tym na własnej skórze przekonał się, jak wygląda kuchnia kontraktowania największych pojedynków w boksie zawodowym. Momentami był już zniecierpliwiony, aż w końcu mógł zatriumfować. Stanie bowiem przed szansą zdobycia w swoimi rodzinnym Rzeszowie tytułu mistrza świata, a jego rywalem będzie Alen Babić. Obaj pięściarze nie są wybitnie wyszkoleni technicznie, nie czarują w ringu, ale ze względu na style zapowiada się pełen emocji pojedynek pomiędzy zawodnikami, którzy lubią ofensywny boks i idą na wymianę. Co ciekawe, jednym z kibiców w w G2A Arena w Jasionce koło Rzeszowa będzie... Artur Szpilka. Wieliczanin po raz kolejny pokazuje, że jako człowiek od pewnego czasu przechodzi wielką metamorfozę. Dziś potrafi bowiem kibicować kolegom po fachu, z którymi jeszcze niedawno miał na pieńku. - Co prawda przestałem oglądać boks, ale z przyjemnością pojadę do Rzeszowa. Mimo tego, że przegrałem z Łukaszem i nadal mnie to bardzo boli, to kibicuję mu w tej walce. Kto jak nie on może teraz pociągnąć ten polski boks? Życzę mu żeby wygrał, ma wszystko by zwyciężyć. Walczy z podobnym stylowo zawodnikiem, a o triumfie zadecyduje charakter, bo jeden i drugi mogą w tym pojedynku leżeć. Myślę, że Łukasz bije trochę mocniej i celniej od Babicia, ale o tym przekonamy się dopiero 22 kwietnia. Na pewno szykuje się świetna walka - powiedział "Szpila", który sam zerwał z boksem i teraz rozwija się w mieszanych sztukach walki.