Pierwsze dwie rundy rozpoznawcze. Pretendent siedział na zakrocznej nodze, obniżał pozycję i czekał na mocną kontrę lewym bądź prawym sierpem. Champion z kolei "pykał" swoim jabem, ale nie palił się specjalnie do podejmowania ryzyka. Buczenie kibiców sprawiło, że reprezentant RPA zaatakował w trzecim starciu, jednak po kilku kontrach Ukraińca szybko powrócił do pierwotnego planu. W czwartej odsłonie działo się jeszcze niewiele, natomiast w piątej Usyk ewidentnie podkręcił tempo, ruszył na przeciwnika, obchodził go zajstepem i coraz częściej trafiał mocniejszą lewą ręką. W szóstej po pięknej kombinacji lewy podbródkowy-lewy sierp w okolice ucha Mchunu był liczony do ośmiu. W siódmej i ósmej rundzie przewaga Aleksandra nie podlegała dyskusji, natomiast wydawało się, że nie wykrzesał z siebie jeszcze choćby połowy tego, co mógłby. - Ten koleś przecież już umiera, podkręć trochę tempo - mówił w narożniku przed dziewiątą rundą James Ali Bashir. A Usyk posłuchał swojego trenera, wyszedł i już na samym początku trafił dwukrotnie krótkim lewym sierpem. Challenger cofnął się, a mistrz atakował coraz ostrzej. W końcu wszystko się skumulowało i Mchunu przyklęknął, dając sobie kilka dodatkowych sekund. Po liczeniu do ośmiu Usyk dalej nacierał, znów trafił podwójnym lewym sierpem, posyłając rywala po raz trzeci na deski. Tym razem doświadczony arbiter Lou Moret nawet nie liczył i od razu ogłosił zwycięstwo Ukraińca.