Rosjanin w 2004 roku sięgnął po złoty medal olimpijski w Atenach. Kubańczyk był w przeszłości mistrzem świata juniorów. Obaj jednak zasłynęli swoimi heroicznymi potyczkami w gronie zawodowców. Nieznacznym faworytem wydawał się reprezentant gospodarzy, ale Pereza nie można było skreślać i zapewne nikt w Moskwie tego nie robił. Wszystko skończyło się jednak błyskawicznie. Obaj trochę poskakali, aż nagle Powietkin zranił rywala prawym sierpowym. Potem była akcja prawy na prawy. O ułamek sekundy szybszy znów okazał się "Sasza", szybko zszedł pod lewą rękę Kubańczyka, poprawił kolejnym prawym na szczękę i Perez ciężko padł na matę. Powstał na osiem, jednak widać było, że błędnik jeszcze nie pracuje, jak powinien. Taki mistrz jak Rosjanin nie mógł przepuścić takiej okazji. Doskoczył do przeciwnika, uderzył prawym podbródkowym i gdy Mike upadł po raz drugi, doświadczony arbiter Massimo Barrovecchio bez zbędnego liczenia zatrzymał pojedynek. Tak oto Powietkin stał się obowiązkowym challengerem dla zasiadającego na tronie WBC Deontay Wildera (33-0, 32 KO), który po dobrowolnej obronie 13 czerwca przeciwko Ericowi Molinie (23-2, 17 KO) będzie musiał potem skrzyżować rękawice właśnie z Rosjaninem.