Marcin Najman oraz Jacek "Muran" Murański należą do grona najbardziej charakterystycznych i znanych postaci w świecie polskich freak fightów. Nie dziwi więc, że ich pojedynek już po jego ogłoszeniu cieszył się ogromnym zainteresowaniem fanów tego typu rozrywki. Zwłaszcza, że obaj dbali o to, by jeszcze przed bezpośrednim starciem podgrzać atmosferę. Panowie nie szczędzili sobie "uprzejmości", przekraczając dość regularnie granice dobrego smaku, ale wszystko miało rozstrzygnąć ich ringowe starcie. "Wojna" trwała zaledwie 48 sekund. Obaj zawodnicy od początku na siebie ruszyli, okładając się ciosami. Fakt - większość przecinała powietrze, ale część dochodziła do celu. Później nastąpił moment wyciszenia, aż w końcu "Muran" trafił Marcina Najmana nasadą ręki. Co nie było zabronione. Ten natychmiast upadł na deski, reklamując, że przeciwnik trafił go w oko. Sędzia jednak rozpoczął liczenie, a po jego zakończeniu przerwał pojedynek. Najman pokazał wypis ze szpitala. Lekarze bez wątpliwości Najman po walce bardzo długo milczał. Nic dziwnego, jej wynik po raz kolejny jest dla niego nie tyle niekorzystny, co wręcz wstydliwy. Jednak w niedzielny wieczór w mediach społecznościowych opublikował zdjęcie z wypisu ze szpitala, które potwierdza, że ucierpiały jego oczodoły. Ba, konieczna może być operacja. "W środę będzie decyzja czy konieczna będzie operacja" - dodał. Zawodnicy "uciszeni". Zaskakujący finał awantury Po zakończeniu odliczania i ogłoszeniu wyniku rozpętała się awantura. Niezadowolony był Marcin Najman, wściekał się także Jacek Murański. Żaden z zawodników nie wypowiedział się po walce w trakcie transmisji. Organizatorzy bowiem nagle ogłosili, że kończy się czas antenowy, po czym... zeszli z wizji. Biorąc pod uwagę to, jak wcześniej obaj zachowywali się na konferencjach prasowych, możliwe, że organizatorzy obawiali się skandalu, stąd "uciszenie" obu zawodników. Mimo wszystko trudno uwierzyć, że to koniec całej sagi.