Po podbiciu wagi półciężkiej oraz junior ciężkiej Tomasz Adamek zamarzył o zdetronizowaniu królewskiej kategorii wagowej i zepchnięciu z tronu jednego z braci Kliczko. Drogę do walki z Ukraińcem rozpoczął od polskiego starcia wszech czasów. W październiku 2010 r. w łódzkiej Atlas Arenie boleśnie pokonał będącego już niemalże na emeryturze Andrzeja Gołotę. Później ścieżka wydawała się prosta, ale okazała się wyboista. Wyrównane, ale zwycięskie boje z Jasonem Estradą i Chrisem Arreolą potwierdziły, że "Góral" zaadoptował się w nowej dywizji. Mimo że siłowo nieco odstawał od rywali, znacznie nadrabiał sprytem i szybkością. Z Michaelem Grantem i Kevinem McBridem było już nieco łatwiej, a Vinny'ego Maddalone nasz wojownik z Gilowic wykończył przed czasem. Sensacja, oto nowy mistrz świata w boksie. Pogromca Polaków w końcu pokonany Po długich i twardych negocjacjach udało się doprowadzić do upragnionej walki z Witalijem Kliczko. Ukrainiec zrobił nawet wyjątek i postanowił zawalczyć na terenie "wroga", co nie zdarzało się zbyt często w przypadku legendarnych braci. Jeszcze przed walką mówiło się, że dla Adamka przeznaczona jest gaża w wysokości 5 mln dolarów, co po ówczesnym kursie waluty równało się ok. 15 mln złotych. Wrocław pękał w szwach To było prawdziwe święto boksu w naszym kraju. Huczały o tym wszystkie media, gazety i bilbordy. Przez ulice Wrocławia przewijały się tłumy, w pubach i restauracjach trudno było znaleźć wolne miejsce. Nawet jeśli komuś się udało, kolejkom po zamówienia nie było końca. Do tego koszty noclegów były kilkukrotnie wyższe niż zazwyczaj. Adamek wierzył w swoje zwycięstwo i do tej walki podszedł jak do żadnej innej, odciął się od świata zewnętrznego, mając u boku jedynie swój sztab i rodzinę. O wadze pojedynku wiedział każdy, nawet jego młode córki wiedziały, że tata odpoczywa więc jak zawsze kłócą się bardzo głośno, tym razem konflikty załatwiały po cichutku. Cały kraj był za wojownikiem z Gilowic, czego dowodem była frekwencja na stadionie oraz pokaźna suma kupionych subskrypcji na obejrzenie pojedynku. Wielu fanów chciało, aby "Góral" pomścił Alberta Sosnowskiego, który rok wcześniej mierzył się z Kliczko i przegrał przez TKO w 10. rundzie. W końcu wybrzmiał pierwszy gong. Witalij Kliczko bardzo często siał spustoszenie już od początku, zatem nasz bokser musiał być bardzo uważny. Widać było ogromną różnicę warunków fizycznych. Goliat, czyli duży i silny Kliczko kontra mniejszy, ale zwinny Dawid, czyli Tomasz Adamek. Biało-Czerwony przekonał się o sile ciosu Ukraińca w pierwszych minutach i nabrał do niego respektu. To nie tak miało wyglądać W drugim i trzecim starciu Adamek był bezradny, nie wiedział jak zagrozić oponentowi. W czwartej na twarzy "Górala" widać było pierwsze rany wojenne. W piątej z kolei doszedł do głosu i w końcu celnie trafił, a na trybunach od razu zapanował zgiełk. Niestety tylko na chwilę, bo dosłownie kilka sekund później Kliczko odzyskał inicjatywę. Zawodnik z Gilowic był już bardzo zmęczony i w szóstym starciu wylądował na deskach. Po liczeniu zdołał szybko wstać i kontynuować starcie. Niestety cały czas widać było dużą bezradność. Minuty leciały, a sytuacja się nie zmieniała. Na mistrzostwo świata wówczas zasłużyli na pewno kibice, którzy dumnie krzyczeli przez całą długość trwania pojedynku. Do ciekawej sytuacji doszło w dziewiątej odsłonie, kiedy to Kliczko był na deskach, ale... wskutek poślizgnięcia. W 10. starciu Ukrainiec poszedł za ciosem i dokończył dzieła zniszczenia. Sędzia był zmuszony przerwać pojedynek, a sen Adamka o mistrzostwie świata wagi ciężkiej poszedł w zapomnienie. Dwa dni później "Góral" na chłodno w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przyznał, że zrobił wszystko, co w jego mocy. - Gdyby dało się zrobić coś więcej, to zrobiłbym. Ale się nie dało. W drugim starciu dostałem mocno koło lewego ucha i wypadłem z rytmu. Obiecałem kibicom pas, a zawiodłem. To musi boleć. Spróbuję wdrapać się na szczyt jeszcze raz. Myślę, że zostały mi dwa lata kariery - mówił. Adamek nieco przestrzelił z datą pożegnania się z ringiem, bowiem od słów minęło 12 lat, a między liny nadal go ciągnie i cały czas mówi się o kolejnej pożegnalnej walce. Ostatnio "Górala" jest więcej w polskich mediach, gdyż pojawia się na galach walk na gołe pięści GROMDA oraz toczy słowne potyczki w internecie z nikim innym, jak Marcinem Najmanem.