Nic się nie zmieniło po przejściu do wyższej kategorii wagowej, kiedy jego rywalem w walce o tytuł mistrza świata IBO kategorii do 200 funtów będzie w katowickim "Spodku" Jose Louis Pineda z Panamy."Zawsze chciałem być mistrzem świata. Teraz, kiedy straciłem jeden tytuł chcę zdobyć szybko następny. Zaczynam od 9 czerwca" - mówi w rozmowie z Interią Tomasz Adamek. - Z wypowiedzi trenera Andrzeja Gmitruka wynika, że już dawno powinieneś przejść do wyższej kategorii wagowej. Co spowodowało, że czekałeś aż do porażki z Chadem Dawsonem? Tomasz Adamek: Za dużo zmian mi wyraźnie nie służy. Gdyby nie było zmiany trenera przed walką rewanżową z Paulem Briggsem, moje występy w półciężkiej skończyłyby się już po Ulrichu. Jestem pewien, że Andrzej Gmitruk nie pozwoliłby mi już dłużej walczyć, wiedząc, że rutynowo muszę zrzucać 7-10 kilogramów. Wszystko po Ulrichu to była już męczarnia, a kulminacja tego, że gram w nieodpowiedniej dla siebie kategorii porażka w Chadem Dawsonem. Wtedy jeszcze dołożyła się do wszystkiego choroba... - Oglądasz często tą walkę? Tomasz Adamek: Oglądałem, ale do dziś nie poznaję tego, który wtedy walczył na ringu. Mimo wszystko mogłem jeszcze wygrać, miałem szansę na nokaut w 10 rundzie, ale jej nie wykorzystałem. - Czy gdybyś wygrał tę walkę zostałbyś w półciężkiej? Tomasz Adamek: Dobre pytanie... Nie wiem, pewnie wszystko zależałoby od ofert, ale to na pewno byłaby trudna decyzja, bo naprawdę się męczyłem psychicznie i fizycznie z nadwagą. - Ile ważysz dzisiaj? Tomasz Adamek: 90,5 kilogramów. Moja normalna waga, nie muszę niczego robić na siłę. - Zachowałeś szybkość poruszania się po ringu, nie ucierpiało przygotowanie kondycyjne? Tomasz Adamek: Nie, chyba wręcz przeciwnie. Z treningów wynika, że ruszam się tak samo jak kiedyś, dla ważących 200 funtów rywali będę trudniejszym celem niż byłem w niższej kategorii. Nie boję się też większej siły ciosu przeciwników. Trenowałem z pięściarzami, którzy tyle ważyli, zdarzało mi się oberwać, ale nie miałem problem by przyjąć i oddać. Ja też biję mocniej bo jestem cięższy, silniejszy. - Pięściarz z twoim dorobkiem, mistrz świata, podpisał kontrakt z raczkującą w tym biznesie firmą promocyjną - 12Rounds. Nie boisz się ryzyka? Tomasz Adamek: Nie, bo za 12Rounds stoi Andrzej Gmitruk z którym pracuję z dużym powodzeniem już od ośmiu lat, są pieniądze tak ważne w tym biznesie, jest kooperacja z Don King Production. Niczego nie brakuje, żebym odnosił sukcesy, a passę rozpocznę 9 czerwca w "Spodku" wygrywając z Pinedą. - Gdybyś miał wybierać, w następnej walce walczyłbyś z Krzyśkiem Włodarczykiem, czy jego zwycięzcą, Steve Cunninghamem? Tomasz Adamek: Nie lubię "bratobójczych" walk, w grę wchodzi tylko Cunningham, a potem wyzwanie z najwyższej półki - Jean-Marc Mormeck. Ale to melodia przyszłości. Na razie liczy się tylko Pineda i efektowny boks dla wszystkich, którzy przyjdą mnie oglądać. Wychodzę na ring, jak zawsze, tylko po jedno - po zwycięstwo. Przemek Garczarczyk z Katowic