- Wierzyłem, że mi się uda i okazało się, że wiara czyni cuda. Wprawdzie jestem trochę poobijany, a z nosa ciągle leci mi krew, ale mam tytuł - dodał mistrz świata federacji WBC. O kontuzji Adamka poinformował jego trener Andrzej Gmitruk. - Teraz mogę zdradzić, że Tomek przez ostatnie 3,5 tygodnia nie miał żadnych sparingów, bo na treningu złamał nos. W drugiej rundzie walki z Briggsem dostał cios i kontuzja się odnowiła. Przez 11 rund walczył ze złamanym nosem - mówił trener. W ósmej rundzie Briggs zadał Adamkowi serię mocnych ciosów i wydawało się, że walka może zakończyć się przed czasem. - Ani razu nie było takiego zagrożenia. Cały czas wiedziałem, co się dzieje i nie byłem zamroczony. A przy tej akcji z ósmej rundy po prostu źle stanąłem i poleciałem na liny. Oczywiście były trudne momenty, bo Briggs to twardziel. Poza tym od drugiej rundy strasznie mnie bolał ten nos, przez który spuchło mi oko i na koniec już niewiele widziałem - stwierdził polski pięściarz. - Miałem nadzieję, że na zakończenie kariery w końcu zdobędzie ten tytuł. Nie udało mu się, choć tak ciężko na to pracował. Wielka szkoda - skomentował Adamek walkę Andrzeja Gołoty. <a href="http://sport.interia.pl/gal?galId=4978&tytulGal=Tomasz%20Adamek%20mistrzem%20%B6wiata">Zobacz galerię zdjęć z walki Tomasza Adamka.</a>