Adamek to jeden z naszych najlepszych pięściarzy. Był zawodowym mistrzem świata IBF i IBO w wadze junior ciężkiej, a także WBC w wadze półciężkiej. Miał też szansę na tytuł w wadze ciężkiej, ale we Wrocławiu przegrał z Ukraińcem Witalijem Kliczką. "Góral" ostatnią walkę bokserską stoczył w październiku 2018 roku, kiedy okazał się gorszy do Jarrella Millera w Chicago. W tym roku zawodnik z Gilowic zaczął występować w oktagonie. Jego pierwszym pojedynkiem było starcie z Mamedem Chalidowem, w którym zwyciężył przez kontuzję ręki rywala w trzeciej rundzie. Tomasz Adamek jest niepokonany w oktagonie Następnie przyszły walki w FAME MMA. W pierwszej wygrał z Patrykiem Bandurskim decyzją sędziów. W jej trakcie posłał rywala czterokrotnie na deski. Teraz przyszedł czas na pojedynek z "Don Kasjo", który zakończył się także decyzją sędziów. Okazuje się, że "Góral" nie miał za wiele czasu na świętowania tego triumfu, ponieważ już o 5.00 musiał być na lotnisku. Wracał bowiem do Stanów Zjednoczonych, gdzie na co dzień mieszka. Adamek nie przejmował się jednak tym faktem. "Jak kibice chcą, to niech stoją przed wejściem z dobrym czerwonym winem" - stwierdził podczas rozmowy Kanałem Sportowym. Tomasz Adamek o lampce wina na lotnisku "Nie mów o tym winie, bo znowu nie wejdziesz" - napomniał go prowadzący. "Góral" może być zadowolony, tym bardziej, że za cztery rundy dobrze zarobił. O kwocie powiedział jego rywal z PGE Narodowego. "Znam stawkę Tomasza Adamka, dokładnej nie zdradzę, ale zarobimy podobnie. Za walkę z Kliczką dostał kilka milionów, a tu maksymalnie milion złotych. Tak plus, minus, żeby później nie było" - przyznał "Don Kasjo" w rozmowie ze sport.pl. Dlatego można się spodziewać, że zawodnik z Gilowic będzie kontynuował swoją karierę we freak fightach.