- W zeszłym tygodniu zaczęliśmy już przygotowania do walki z Maddalone. Każdego dnia uczę się amerykańskiego boksu. Boksuję bardzo często, ponieważ mój trener Roger Bloodworth twierdzi, że to najlepsza forma nauki. Chcę być mistrzem świata, lecz przede mną jeszcze długa droga i ciężka praca - twierdzi Tomasz Adamek (42-1, 27 KO) przed czekającym go 9 grudnia starciem z Vinnym Maddalone (33-6, 24 KO). - Waga ciężka jest specyficzna i tutaj każdy cios naprawdę waży swoje. Na przykład w ostatnim moim występie Michael Grant trafił mnie mocno w szóstej rundzie, jednak mam mocną szczękę i w siódmej byłem już "świeży". Nie mogę za to w kategorii ciężkiej zbyt dużo przyjmować takich uderzeń, dlatego cały czas pracujemy nad moim poruszaniem się na ringu i schodzeniem z linii ciosów. Każdego dnia jestem coraz lepszym bokserem - stwierdził Adamek. - Jestem mniejszy niż wielu innych zawodników, dlatego powinienem bić 3-4 ciosy, schodzić pod rękoma rywala, oddalać się i walczyć z dystansu. Moim atutem jest to, że jestem szybszy niż cała reszta, co było widać w moim ostatnim pojedynku. Po jego zakończeniu nie byłem nawet zmęczony. Dla przykładu, w walce z Arreolą tańczyłem cały czas na nogach i po ostatnim gongu byłem wyczerpany, a w potyczce z Grantem nie chodziłem tyle na nogach, za to robiłem więcej rotacji tułowiem - tłumaczy "Góral", były mistrz świata dywizji półciężkiej oraz cruiser. Zapytany o dobór takiego przeciwnika, jak Maddalone, Tomek wyjaśnił - Ziggy Rozalski powiedział, że potrzebujemy rywala, który przyciągnie do hali kilka tysięcy swoich kibiców i dlatego wybraliśmy właśnie Maddalone. On lubi ostro walczyć i możemy stworzyć dobre widowisko - zakończył Adamek.