Od czasu do czasu w prasie pojawiają się nazwiska, czasami nawet daty kolejnej walki Tomka, ale jak się przekonałem podczas rozmowy z Alanem Hopperem, szefem prasowym Don King Productions reprezentującej Tomasza Adamka, mają one zwykle niewiele wspólnego z rzeczywistością. - Roy Jones Jr, Lou Del Valle, Glen Johnson, Zsoltan Erdei - to najczęściej wymieniane nazwiska byłych lub obecnych mistrzów świata jako potencjalnych rywali Tomka Adamka. Czy Don King ma już swojego faworyta do walki z polskim mistrzem świata? Alan Hopper: Mógłbym dodać do tej listy jeszcze ze trzy nazwiska, bo nie ma w tej chwili pięściarza na którym DKP się koncentruje, czy prowadzi zaawansowane rozmowy. Przynajmniej z naszego punktu widzenia podawanie dat czy nazwisk ewentualnych rywali Adamka bez kontraktu ze stacją telewizyjną nie ma większego sensu i wprowadza tylko niepotrzebne zamieszanie. Najważniejszą rzeczą jest dla nas pokazanie walki w Stanach Zjednoczonych, bo czy nam się to podoba czy nie, to poza garstką wybranych dziennikarzy, którym przesłaliśmy taśmę z pojedynku z Ulrichem i tych, którzy byli w chicagoskim United Center na walce z Paulem Briggsem, nikt z kibiców w USA znakomitych walk Adamka nie widział. A to jest dla stacji telewizyjnych najważniejsze. - W ostatnich kilkunastu godzinach pojawiła się w polskich mediach informacja, że rywalem Tomka będzie 11 marca Lou Del Valle. Ile w tym prawdy? - Zupełnie nic. Mówię to nie tylko w swoim imieniu, ale także Dany Jamison, wiceprezydenta ds. operacyjnych Don King Production. Nie ma żadnych konkretnych planów, nie ma daty związanej z występem Tomka Adamka, DKP nigdy nie sugerowało takiego rywala i takiej daty, więc naprawdę nie wiem skąd wzięła się ta błędna informacja. - Wiem, że od przynajmniej połowy grudnia ubiegłego roku Don King negocjuje z dwoma największymi stacjami telewizyjnymi w USA - Showtime oraz HBO na temat zorganizowania walki w Stanach Zjednoczonych. Czy problemem jest nieznajomość przez decydentów tych stacji umiejętności Polaka, czy suma, której żąda Don King? - Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Jedną rzeczą na której Donowi bardzo zależy to pokazanie Tomka w Stanach. Co do tego nikt nie ma chyba wątpliwości. Mamy oferty z Europy, byłoby łatwo zrobić coś ponownie w Niemczech albo Wielkiej Brytanii, ale nie o to chodzi. Umiejętności Tomka, mistrza świata WBC trzeba pokazać tutaj, w Stanach, bo wbrew powszechnej opinii nikt nie płaci lepiej niż HBO czy Showtime. Nie mówiąc już o tym, że do bokserskiej historii przechodzi się bijąc się na ringach w USA. Wracając do podstawowego pytania - o pieniądze: Don chce za amerykańską walkę Tomka dużo, bo wie jak ekscytującym bokserem jest Adamek, a stacje chcą dać mało bo zasłaniają się argumentem "nikt go tutaj nie widział, to nazwisko znane tylko wąskiej grupie fanów". Spokojnie, my tą przepychankę wygramy, a przy okazji tej rozmowy chciałbym przypomnieć wszystkim polskim kibicom, jak wygląda proces organizacji zawodowej walki. Najpierw - są one zwykle najtrudniejsze - trwają negocjacje ze stacjami telewizyjnymi co do przewidywanego terminu bokserskiego wieczoru. Kiedy ustalony zostaje termin, rozpoczynają się poszukiwania miejsca, a dopiero na końcu negocjacje dotyczące wynagrodzenia pięściarzy. Dlatego cały ten proces trwa zwykle nie krócej niż 2-3 miesiące. - Oprócz potencjalnych nazwisk rywali Adamka, są też egzotyczne miejsca. Jednym z nich miała być baza wojskowa US Army w Iraku? - To idealny przykład dziennikarskiej wyobraźni, gdzie do faktów czyli na razie tylko pomysłu Dona zrobienia czegoś dla naszych żołnierzy, dorobiono własne przypuszczenia. Nie słyszałem na razie o żadnych planach łączących karierę Tomka z walką w Irakiem, nie było konkretnych rozmów, bo DKP nie ma miejsca ani terminu tego przedsięwzięcia. Wiadomo, że w Stanach wszystkie terminy w lutym są zajęte, dlatego koncentrujemy się na marcu. Parę terminów, które mieliśmy już ustalone stoi obecnie pod znakiem zapytania (np. 11 marca walka Hopkins - Jones Jr.), ale nie chciałbym wpaść we własne sidła i rozpoczynać spekulacji. Don wie, co robi. Rozmawiał: Przemysław Garczarczyk