Nasz bokser ostatniego weekendu czerwca z pewnością nie zaliczy do udanych. Już w pierwszej rundzie "Babyface" został posłany na deski przez rywala po serii ciosów. W ósmej odsłonie rywalizacji jego narożnik rzucił ręcznik, by chronić zdrowie zawodnika. W ten sposób Adam Kownacki zanotował czwartą z rzędu porażkę, w tym trzecią przed czasem. - Mam duży niesmak, naprawdę fajnie się boksowało. Wróciła adrenalina i chęć do walki. Zobaczymy, co będzie dalej, za wcześnie, żeby coś mówić. Od pierwszej rundy walczyłem sercem. Potem walczyłem na autopilocie i nie robiłem tego, co ćwiczyłem podczas przygotowań. Wróciłem do starych nawyków, ponieważ trafił mnie mocno w pierwszej rundzie. To ustawiło pojedynek - wyjawił pięściarz w rozmowie z Andrzejem Kostyrą nieco ponad tydzień od przegranej walki. Adam Kownacki: Ciężko powiedzieć koniec Po wcześniejszych trzech porażkach Kownacki postanowił zmienić swój team. Do starcia z Cusumano przygotowywał się pod okiem uznanego w świecie boksu trenera Sughara Hilla Stewarda. Urodzony w Łomży pięściarz zapowiadał, że w przypadku złego zaprezentowania się zakończy karierę. Teraz, kiedy już jest po walce, jego myśli są bliżej pozostania w biznesie. Mimo wszystko zawodnik daje sobie jeszcze czas na podjęcie ostatecznej decyzji. Pogromca Adama Kownackiego "oszalał". Niesamowite, na kogo Joe Cusumano rzucił się teraz - Ciężko powiedzieć koniec po takiej fajnej walce. Rozmawiałem z trenerem i każdy był zadowolony z tego, co działo się po pierwszej rundzie. Sugar powiedział, żebym poświęcił kilka miesięcy na zrobienie formy, popracowaniu na siłowni, wytrzymałości. No i jeśli będę chciał boksować, to wtedy porozmawiamy - zaznaczył Adam Kownacki.