"Te tłumy na trybunach to są przecież moi ludzie. Ja z nimi pracowałem na budowach, na dachach, a potem pilnowałem ich w klubach jako ochrona. Z kibicami cały czas trzeba się trzymać razem i pomagać sobie nawzajem. Przecież pierwsze walki toczyłem tylko dlatego, że byłem w stanie sprzedać bilety i pokryć koszty. W ten sposób uczysz się boksu i całego tego biznesu" - mówi "Babyface".Kownacki wróci prawdopodobnie 20 stycznia na swoim Brooklynie. W przyszłym roku ma jednak w końcu pokazać się również polskim kibicom na jednej z gal organizowanych wspólnie przez Mariusza Grabowskiego i Mateusza Borka. Podczas walki Kownackiego ze Szpilką, którą wygrał "Babyface", na trybunach zasiadło ponad tysiąc jego wiernych kibiców ubranych jednakowo w czerwone koszulki.