Sytuacja na szczycie najcięższej kategorii w tej chwili jest bardzo dynamiczna. Rewanżowy pojedynek mistrza federacji WBC Deontaya Wildera z Tysonem Furym był już prawie potwierdzony, ale na ostatniej prostej namieszał Brytyjczyk, który zdecydował się podpisać kontrakt ze stajnią Top Rank należącą do Boba Aruma. Rzecz w tym, że boks zawodowy to tylko w pewnej części sport, a w znacznej interesy oraz wyłączności promotorów i telewizji. W tej konkretnej sytuacji chodzi o to, że Arum ma kontrakt z telewizją ESPN, zaś Wilder boksuje na galach Showtime i współpracuje z Alem Haymonem, z którym Top Rank bardzo rzadko robi interesy. Podrażniony Wilder już nawet zdążył wykrzyczeć, że jeśli rewanżowy bój nie dojdzie do skutku 18 maja, to jest gotowy zmierzyć się z Adamem Kownackim. W tym przypadku od strony telewizji i promotorskiej nie byłoby żadnego problemu, ale w planach "Baby Face’a" dotąd nie było pojedynku z Wilderem w tym terminie, tylko pod koniec 2019 roku. Potwierdzają to ostatnie wypowiedzi Kownackiego, który w połowie roku oczekuje ostatniego sprawdzianu przed bojem z "Bronze Bomberem", a także fakt, że nasz rodak obecnie przebywa na parotygodniowym urlopie w Polsce. Wydaje się, że dopóki Kownacki nie zostanie niejako przymuszony do wcześniejszej konfrontacji z Wilderem, to sam z siebie nie zboczy z wytyczonej drogi. Do czasu walki o mistrzostwo świata "Baby Face" nadal będzie występował tylko na ringu amerykańskim, ale pięściarz podtrzymuje chęć zaboksowania w Europie, a zwłaszcza w Polsce, z której wyemigrował za ocean razem z rodzicami w wieku siedmiu lat. - Jak najbardziej, tu się urodziłem, coraz częściej tu przyjeżdżam i mam nadzieję, że w końcu uda się tu zawalczyć. Już kiedyś przecież miałem walczyć w Polsce w listopadzie, ale do gali niestety nie doszło. Bardzo lubię piłkarską reprezentację Polski, więc mam nadzieję, że zawalczę na Stadionie Narodowym - powiedział 29-letni pięściarz w rozmowie z red. Andrzejem Kostyrą na kanale "KOstyra SE". AG